Nie taki Salvador straszny

 

Daddy Loglegs of the evening hope! (1940)

– Biedny rak, rzekł Salvador Dali, gdy dowiedział się, że ma chorobę nowotworową. Biedny, zawtórowałabym jeszcze niedawno, bo jak kocham surrealizm tak Dalego szczerze nie lubiłam. O ile cenie bowiem jego twórczość w dziedzinie fotografii, o tyle malarstwo wzbudzało we mnie obrzydzenie i strach. Mimo to, wychodząc z założenia, że największego wroga warto poznać, kupiłam rok temu jego album. Natknęłam się na niego w jednym z angielskich charity shop’ów. Zawrotna cena jednego funta oraz myśl powiększenia zbioru książkowego, który już dawno nie mieści się na półkach wzięła górę.  Przyznaje się, cierpię na maniakalne zbieractwo książek, szczególnie tych o sztuce, do których zawsze mogę sięgnąć w każdym momencie. Wiadomo, w przypadku Dalego będzie inaczej, pomyślałam, przecież hipokryzją będzie oglądanie go, poza tym falliczno – gąbczaste upiorne formy od razu zjadłyby mi rękę a ohydne, lewitujące twory z przyjemnością wgryzłyby mi się w mózg. Wybacz dali, będziesz leżał na półce i robił dobre wrażenie. Przyszedł jednak taki dzień jak dziś, czyli zima, śnieg, mróz (no dobra, jeszcze nie ma, ale na pewno jutro będzie), proces obumierania rozpoczęty jesienią stale się nasila i człowiek ogólnie głupieje, na tyle, że nawet przeglądanie albumu Dalego zaczyna wydawać się słuszną decyzją. Ale co jeśli, okazuje się, że ten album jest naprawdę w porządku, że niektóre dzieła są naprawdę w porządku, że (o zgrozo!) Salvador jest w porządku? 

 
No właśnie. Bo Salvador naprawdę taki jest. Nie zmieniłam rzecz jasna zdania o całej jego twórczości (bez przesady, większość tych najbardziej charakterystycznych nadal budzi we mnie obrzydzenie), postanowiłam jednak bardziej go poznać, co pozwoliło mi go odkryć i co więcej, znaleźć coś dla siebie.
 
 
Self-portrait with L’Humanite (1923)
 
Król surrealizmu bez wąsów. I bez ust. Strzelałabym że to dzieło Deraina albo Braque’a. 
Figure standing at a window  (1925)


Stoję tyłem zamyślona, patrząc na spokojne morze, niczym romantyczna postać u Friedricha, zastanawiając się jak to możliwe, że tak mnie realistycznie Dali maluje. Anna Maria, siostra artysty, była jedyną kobiecą modelka, którą Dali malował aż do czasu kiedy w 1929 roku jej miejsce zajęła Gala.

The Rose (1948)


Tak mu tu blisko do Magritte’a, że nie nie da się tego nie lubić.

The Sistine madonna ( 1958)


Op art, Pop art? Bardzo proszę. Widoczne z większej odległości ucho należy do papieża Jana XXIII, którego fotografię Dali zobaczył w jeden z gazet. Znajdująca się w  środku twarz to kopia Madonny Sykstyńskiej Rafaela, jednego z jego ulubionych artystów Renesansu.

Le Papillon au Rocher (1954)


A wy, lubicie Salvadora?

 

Mogą także Ci się spodobać