Bądź frajerem. Oddaj krew

Autorka Emila Dziubas, Emiis ilustracje

 

Ojciec kiedyś wrócił z pracy strasznie wkurzony. Dzień wcześniej wziął sobie wolne i poszedł oddać krew, tak jak to robi niezmiennie od kilkudziesięciu lat, mniej więcej co dwa miesiące. Czasami przerwa się wydłuża, bo zdrowie nie zawsze dopisuje, a jednak przy oddawaniu krwi wyniki muszą być zawsze idealne. Mimo wszystko, odkąd skończył 18 lat chodzi i oddaje, dziś to chyba już będzie ponad 50 litrów. Śmiejemy się z mamą, że powinien chodzić od święta w tych wszystkich orderach przypiętych do marynarki, które mu się uzbierały od tego czasu. Jeden z nich był nawet od samego prezydenta RP. Oprócz odznak są również inne, wyjątkowe profity. Kilka gorzkich czekolad, pasztecik drobiowy i soczek w kartonie. Taki mały, z rurką. To jest zestaw na wzmocnienie. Oddajesz, a później wcinasz kanapkę z pasztetem, popijasz cukrem o smaku pomarańczowym i przegryzasz czekoladą. Tak przynajmniej powinno być, choć od kiedy pamiętam wszystko trafiało zawsze do mojej buzi. No może prawie wszystko, pasztecik byłam skłonna oddać do lodówki :). Ojciec wrócił na drugi dzień z pracy wściekły.  Któryś z kolegów rzucił mu na wstępie aluzję w stylu: „Ty sobie tą krew oddajesz, żeby wolne mieć w zakładzie, co?” 

 

 
No rzeczywiście. Ojciec na pewno marzył o tym pasztecie, i kolejkach, w których trzeba postać, żeby zostać zbadanym, wypełnić formularz i w końcu trafić pod igłę do jednej z pań rzeźniczek. Z tego co wspominał tata,  dla innych był to również szczyt szczęścia, na tyle, że z wrażenia mdleli przed pobraniem, w trakcie i tuż po. „Nie”, odpowiedział ojciec. Oddawanie krwi, to coś ważniejszego niż dzień wolny. Kolega jednak nie uwierzył, szybko przygotował kolejny argument. „Frajer jesteś, bo oddajesz tą krew za darmo, a oni sobie ją tam sprzedają i robią  z nią co chcą. Łudzisz, się, że pomagasz, a oni nas wszystkich i tak wy…kiwają”.
 

 

Czasami aż się prosi, żeby dać komuś w ryj, ale znam ojca i wiem, że jego dyplomatyczne odpowiedzi  są nieraz gorsze niż porządny strzał w gębę. Popatrzył na kolegę, pomyślał o jego wizytach w szpitalu, o których mówił nieraz i powiedział: „Wiesz? Masz rację. Straszny ze mnie frajer. Chyba będę musiał przekazać to też moim kolegom, którzy prawdopodobnie mają taką samą grupę krwi jak twoja. Powiem im, że to oddawanie nie ma sensu. A kiedy ty, choć szczerze Ci tego nie życzę, trafisz do szpitala i niedajbóg będziesz potrzebował transfuzji, to zostawimy dla Ciebie karteczkę”:

 

 

 

Brak krwi. Bunt frajerów.


 

      

 

Ty się nie buntuj. Bądź frajerem i oddaj krew. Nie po to, żeby ktoś zrobił z niej nielojalny użytek. Zrób to, żeby pomóc, szczerze i z dobrego serca. To, co się z krwią później stanie zostaw innym. To będzie ich sprawa i ich sumienia. Ty będziesz miał tylko satysfakcję. I pasztecik!

 

Mogą także Ci się spodobać