10 ciekawych faktów z życia Vincenta van Gogha, które warto znać

Vincent van Gogh? To ten szalony malarz bez ucha, który namalował słoneczniki – taka jest prawdopodobnie pierwsza myśl związana z artystą. Myślę, że właśnie z tego go najbardziej kojarzymy, z problemów emocjonalnych i nerwowych impastów, tak bardzo dla niego charakterystycznych. Dziś przygotowałam jednak dla Was kilka ciekawostek z jego życia, które, mam nadzieję, pobudzą Wasz intelektualny apetyt i zachęca do bliższego zapoznania się z życiem i sylwetką malarza. 

Vincent van Gogh, „Autoportret”, 1887

 

1. Van Gogh był Holendrem, urodził się 30 marca 1853 roku w małej wiosce Groot-Zundert. Miał pięcioro rodzeństwa, w tym brata o takim samym imieniu, który przyszedł na świat, jako martwy płód dokładnie rok przed narodzinami malarza. Choć praktyka nadawania tego samego imienia w rodzinie była bardzo popularna w tamtych czasach, część badaczy twierdzi, że van Gogh mógł żyć z przekonaniem, że jest jedynie zastępcą tego, który był przed nim. Mogło to powodować u niego kompleksy i poczucie bycia jedynie „zamiennikiem”. 

Vincent van Gogh, „Biały dom w nocy”, 1890

 

2. Od dziecka Vincent był poważny i mało kontaktowy, obcy nawet dla samego siebie. Fatum chorób umysłowych ciążyło nad całą rodziną van Goghów. Dla przykładu, jego ukochany brat Theo miał psychozę, a u siostry  Willeminy zdiagnozowano otępienie wczesne o archaicznej nazwie „dementia praecox”. 

Vincent van Gogh, „Dwa ścięte słoneczniki”, 1887


3. Van Gogh wychowywał się w rodzinie dbającej żarliwie o krzewienie wiary i zajmującej się handlem dziełami sztuki. Ojciec malarza, Theodorus van Gogh piastował stanowisko ministra (a więc duchownego) Holenderskiego Kościoła Reformowanego. Zgodnie z tradycją rodzinną, niezwykle religijny van Gogh również poczuł powołanie i został kaznodzieją. Niestety, jego wręcz fanatyczna wiara i tendencja do wdawania się w zawiłe i uciążliwe dyskusje, sprawiła, że w wieku 27 lat został zwolniony z pełnienia kościelnych funkcji.

Vincent van Gogh, „Wspomnienie ogrodu w Etten”, 1888


4. Badacze do dnia dzisiejszego spierają się, co było powodem dziwnych zachowania van Gogha, jego psychicznych zachwiań oraz problemów emocjonalnych. Wg jednych, malarz cierpiał na epilepsję, inni przypisują mu zespół mianiakalno-depresyjny, jeszcze inni natomiast twierdzą, że chorował na porfirię, której objawy dotykają zarówno problemy natury fizycznej jak i emocjonalnej. 

Vincent van Gogh, „Gwiaździsta noc”, 1889



5. Po „wyrzuceniu” z kościoła, Vincent van Gogh postanowił, że swoje życiowe poczucie misji i gorliwą pasję realizować będzie poprzez sztukę. Swój pierwszy obraz  namalował w wieku 27 lat. Jako perfekcjonista, malarz odczuwał nieustanną potrzebę samodoskonalenia. Towarzyszące poczucie niedosytu artystycznego przywiało go w 1886 roku do Paryża, gdzie w codziennym życiu pomógł mu brat Theo, z którym zamieszkał. Van Gogh i Theo pisywali do siebie mnóstwo listów, które stanowią obecnie podstawowe i bardzo cenne źródło wiedzy o życiu i twórczości artysty. Z racji, iż w Paryżu bracia byli bardzo blisko siebie, korespondencja z tego czasu jest dość nikła i okres paryski nie jest dobrze znany. Wiadomo jednak, że pobyt w stolicy artystycznej awangardy sprawił, iż van Gogh poznał wielu słynnych artystów, a jego myślenie o sztuce przeszło niezwykłą metamorfozę, odświeżyło się i przyczyniło do zastosowania nowych rozwiązań.

Vincent van Gogh, „Słoneczniki”, 1888, (Istnieje 11 wersji tego tematu)

6. Malarz podziwiał impresjonistów, jednak to, co sam tworzył okazało się o wiele bardziej innowacyjne i odmienne od prac francuskich mistrzów. Van Goghowi najbliższy był temat ubóstwa, zwykłych ludzi, codzienności, którą obserwował wokoło i właśnie to stanowiło tematykę jego prac. Dodatkowo, jego grube i energiczne impasty powstające pod wpływem pointylizmu, okazały się zbyt agresywne i nowatorskie dla ówczesnych odbiorców. 


Vincent van Gogh, „Czerwona winnica”, 1888


7. W 1888 roku van Gogh przeprowadził się z Paryża do Arles. Utopijnie wierzył, że powstanie tam kolonia malarska, miejsce, gdzie ludzie sztuki spotykaliby się i dyskutowali, niczym w paryskich kawiarniach artystycznych. Niestety, rzeczywistość mocno przytłoczyła malarza, a w miejscowych mieszkańcach pijących absynt widział ludzi z innego świata. To właśnie do Arles van Gogh zaprosił Paula Gauguina, przy którym malarz uciął sobie ucho (bądź uciął mu je Gauguin, tego nadal nie jesteśmy w stanie ustalić na sto procent). 

Vincent van Gogh, „Autoportret z zabandażowanym uchem”, 1889

8. Absynt był trunkiem, od którego artysta był uzależniony i mocno go nadużywał. Zawarty w absyncie tujon posiadał działania halucynogenne i powodował m.in. psychozę. Van Gogh pod wpływem jednego z ataków rzucił się na swoje obrazy i jadł z nich farbę. To szalone zachowane miało pewne uzasadnienie, ponieważ w terpentynie także znajdował się wspomniany związek chemiczny. 

 

Vincent van Gogh, „Pokój w Arles I”, 1888

9. Mieszkańcy Arles wystosowali do władz miasta pismo z prośbą o wydalenie nieobliczalnego van Gogha. Malarz zostaje pacjentem szpitala psychiatrycznego, gdzie wg dokumentów zdiagnozowano u niego padaczkę. Trzeba jednak pamiętać, że definicja tego schorzenia w czasach malarza obejmowała bardzo szerokie spektrum schorzeń, także psychicznych. Dopiero późniejsze badania i prace medyczne mocno zawęziły to pojęcie. 

Vincent van Gogh, „Drzewa oliwne”, 

10. Według wersji oficjalnej malarz popełnił samobójstwo w 1890 roku w wieku 37 lat, strzelając do siebie z pożyczonej broni. Istnieje jednak jeszcze jedna hipoteza, która zakłada, że jego śmierć ma związek z zaprzyjaźnionym chłopcem, Rene Secretanem, który mógł strzelić do niego w trakcie niewinnej zabawy. Teorię potwierdza m.in. kąt padania strzału, nienaturalny, biorąc pod uwagę samobójstwo. 

Vincent van Gogh, „Kwitnący migdałowiec”, 1890
 ***


Niektórzy twierdzą, że van Gogh jest przereklamowany. Kiedy wczytuje się jednak w jego historię, próbuję sobie wyobrazić jakim był człowiekiem, co musiał czuć i czego pragnął, za nic w świecie nie mogę się z tą tezą zgodzić. Tak wielkiego indywidualizmu, pasji i charyzmatycznej osobowości nie da się chyba przereklamować, podobnie jak sztuki tak prawdziwej i szczerej nie da się uznać jedynie za produkt o niewyobrażalnej wartości materialnej. Faktem jest, że obecnie rynek sztuki pożąda jego prac i jest w stanie zapłacić za nie rekordowe sumy, trzeba jednak pamiętać, że cała ta chwała i uwielbienie spadły na malarza dopiero po jego śmierci, nic więc z tego za życia nie uszczknął. O tym, jak wspaniały i jednocześnie nieszczęśliwy był to człowiek odsyłam Was do lektury Irvinga Stone’a, pt. „Pasja życia”. Dopiero ta książka w pełny sposób przedstawi sylwetkę malarza dokładnie tak, jak na to zasługuje. 





Mogą także Ci się spodobać