Założyłam bloga tylko i wyłącznie dla pieniędzy, czyli dlaczego ten plan prawdopodobnie się nie uda

Quentin Matsys, „Bankier z żoną”, 1514

 

Czasami zdarza mi się raz na jakiś czas zapisać do jakiejś grupy związanej z blogowaniem i tworzeniem kreatywnych treści w internecie. To miejsca szczególne, zrzeszające ludzi, których jedna rzecz niewątpliwie łączy: z jakiegoś powodu postanowili, że założą bloga. Kiedy pada pytanie, dlaczego ktoś zdecydował się właśnie na taką formę pisania, odpowiedzi pojawiają się rozmaite: niektórzy twierdzą, że z nudów, inni, że z ciekawości, jeszcze inni opowiadają o naprawdę ciekawych okoliczności losu, które sprawiły, że blogowanie stało się sposobem na zabicie wolnego czasu, albo ciekawym pomysłem na życie. Nie jestem w stanie przytoczyć tu wszystkich wypowiedzi, bo są naprawdę różnorodne, ale jest wśród nich grupa, która przyciąga moją największą uwagę: założyłem bloga, żeby dużo na nim zarabiać. 

Teoretycznie, założenie bardzo przyjemne, w końcu każdy z nas potrzebuje pieniędzy i nie ma sensu przekonywać, że jest inaczej. Pytanie tylko jak to zrobić, jak stać się podobnymi do tych, na których patrzymy z zazdrością, albo lepiej, z podziwem i którzy monetyzują z powodzeniem swoje działania w sieci? Czy pójście podobną drogą tematyczną będzie słuszne? A może właśnie nie ma sensu iść tą samą ścieżką, która została już wcześniej wybita tak mocno, że w zasadzie ciężko będzie się wykazać i sprawić, że staniemy się w oczach czytelników kimś naprawdę atrakcyjnym? 

Te, moim zdaniem, zasadnicze pytania, które powinny padać na samym początku blogowania, wydają się gdzieś umykać. W rezultacie powstaje bardzo dużo blogów podobnych do siebie, co gorsze, nastawionych czasami tylko na biznes, które, z całym szacunkiem dla niewątpliwego talentu ich autorów, już na wstępie skazane są na niepowodzenie. Czy piszę o tym z perspektywy wywyższającej się blogerki z dłuższym stażem? Nie. Czy rządzi mną frustracja, ponieważ również zasiliłam grono tych, którym się nie udaje i teraz pragnę zasiać to ziarno goryczy u innych? Nie. Po prostu znam niejedną historię fantastycznych i popularnych blogów i wiem, że do zarabiania na ich poziomie naprawdę dochodzi się latami i nikt, naprawdę nikt, nawet z tej najwyższej półki, nie zaczynał swojej kariery blogowej z pozycji osoby popularnej i rozchwytywanej przez agencje reklamowe.



Myślę, że to jest w tym wszystkim naprawdę kluczowe. Bo kiedy zdamy sobie sprawę, że na początku jesteśmy trochę „nikim” i nasza książka doświadczeń blogowych jest zupełnie pusta, warto przemyśleć dokładnie co tak naprawdę chcemy robić i o czym możemy pisać, ale tak szczerze i z radością w sercu. Szalenie ważne jest, aby te początkowe etapy naszego  blogowania, które, i tu nie ma żadnych wątpliwości, nie przyniosą nam żadnego materialnego zysku, dawały nam przyjemność innego rodzaju: satysfakcję, radość z podzielenia się czymś z innymi, możliwość wyrażenia opinii, pretekst do pracy nad warsztatem – cokolwiek, co będzie nas mobilizowało do dalszej pracy. 

Andy Warhol, „200 one dollar bills”, 1962


Może jesteś specjalista w czymś niszowym albo masz w głowie pomysł, którego jeszcze nigdzie w sieci nie widziałeś, albo który stanowi nikły procent blogosfery? A jeśli decydujesz się wybierać jednak temat popularny, to może potrafisz ugryźć go inaczej, wprowadzając coś unikatowego, coś, co będzie Cię w przyszłości definiować jako ciekawą jednostkę? W przeciwnym razie, wyobrażacie sobie, że prowadzicie bloga z myślą o zarabianiu i tak naprawdę zupełnie Was to nie cieszy? Albo, że jesteście kroplą w morzu klonów piszących np. o modzie, a kasy nie ma nadal od miesięcy? Jak długo będziecie mieć siłę do pisania w takich okolicznościach i co tak naprawdę będzie Was motywowało do systematyczności, skoro nie będą to, stawiane na pierwszym miejscu, pieniądze? 

Zarabianie poprzez robienie tego, co się kocha jest naprawdę fantastyczne i możliwość pogodzenia pasji i pieniędzy jest marzeniem chyba każdego twórcy. Chodzi jednak o to, że ta przyjemność przychodzi zazwyczaj po latach i jest efektem naprawdę ciężkiej i kreatywnej pracy. 


Kiedy sama zaczynałam przygodę z blogowaniem byłam totalnym laikiem. Jedyne, czego byłam pewna, to że będę pisała o sztuce, ponieważ z tym się wiąże moja praca, moja pasja i tak na dobrą sprawę po prosu chyba nic innego nie potrafię. Teraz, po trzech latach pisania i nieustannych walk, także z samą sobą, mogę z dumą powiedzieć, że czuję się dobrze, z tym co robię. Dobrze, bo mam wielu fantastycznych czytelników i to grono się nieustannie powiększa, dobrze, bo ludzie doceniają jakość moich tekstów, dobrze, bo czasami na tym zarabiam, przy okazji wyrabiając sobie coraz to lepszą opinię eksperta w swojej dziedzinie. Trzy lata nieustannego pisania, wyszukiwania materiałów, tworzenia wokół siebie społeczności, bywania na spotkaniach i konferencjach dla blogerów. Czy doszłabym do tego momentu, gdybym liczyła tylko na pieniądze, patrząc jednocześnie na to, jak doskonale radzą sobie inni? 

Nie, już dawno by mnie tu nie było. 

Mogą także Ci się spodobać