Była odważną modelką, ale nie prostytutką. O Victorine Meurent i obrazach Maneta

Nagość w sztuce? Ktoś powie: przecież to nic nowego, w końcu już dla starożytnych była czymś zupełnie normalnym i oczywistym, ba, nawet Adam i Ewa biegają po raju dokładnie tak, jak ich Pan Bóg stworzył, przynajmniej do czasu nim postanowią zrobić coś wbrew jego woli. A jednak, wśród niezliczonej liczby aktów malarskich i rzeźbiarskich, reprezentujących rożne nurty i style na przestrzeni wieków, były takie, które wywołały ogromny skandal i społeczne oburzenie. 
 Śniadanie na trawie  
 
E. Manet, „Śniadanie na trawie”, 1863
 
Kiedy słynne Śniadanie na trawie Eduoarda Maneta zostało zaprezentowane szerokiej publiczności w 1863 roku na Salonie Odrzuconych w Paryżu, publiczność aż zawrzała. Niesmak i oburzenie, tak w skrócie można opisać odczucia oglądających, dla których obraz ten był szalenie demoralizujący i niepoprawny. Nagość, do tej pory kojarzona zazwyczaj z boskością i idealizacją sylwetki w wydaniu Moneta otrzymała wyjątkowo pospolity i przyziemny wymiar. Kobieta z płótna nie ma nic wspólnego z idealizowaną boginią, na dodatek nic sobie z tego nie robi i bezczelnie wpatruje się w widza, co w połączeniu z brakiem odzienia, nabrało dla ówczesnych widzów wyjątkowo gorszącego wymiaru. Jej nagość kontrastuje dodatkowo z parą ubranych mężczyzn, którzy, zajęci żywą rozmową, w zasadzie w ogóle nie zwracają uwagi na swoją towarzyszkę. 
 
Ciekawe, że pomysł na układ postaci Manet zaczerpnął z renesansowego sztychu Sąd Parysa Marcantonio Raimondi, inspirując się dodatkowo pracą Koncert Wiejski Giorgione, gdzie nagie kobiety pojawiają się w towarzystwie ubranych mężczyzn. O ile jednak u Giorgione scena ta posiada wymiar symboliczny, a obecność kobiet odczytywana jest jako alegoria poezji, o tyle u Maneta naga modelka pozbawiona została idealistycznych cech i odbierana jest bardzo dosłownie. Właśnie ten realizm okazał się być dla ówczesnej publiczności w zasadzie nie do przyjęcia, bulwersując i przywodząc na myśl niemoralne okoliczności. 
Marcantonio Raimondi,”Sąd Parysa”, 1514-1515
Giorgione, „Koncert wiejski”, 1509
 
W Śniadaniu na trawie Manetowi pozowali  jego bliscy: jego brat Gustave, przyszły szwagier Ferdinand Leenhoff oraz ulubiona, popularna w tamtych latach modelka Victorine Meurent. Fakt, że Victorine zgodziła się zostać niechlubną bohaterką Śniadania bardzo mocno odbił się na jej reputacji. Jej obecność i kontekst przedstawienia dla wielu jednoznaczny był ze faktem, że z malarzem łączył ją romans. Na tym oczywiście nie poprzestano, stwierdzono bowiem, że skoro kobieta się rozebrała i była skłonna wziąć udział w tak kontrowersyjnej sprawie, to z pewnością musi być moralnie zepsuta i na pewno jest prostytutką. Mało kto myślał wtedy inaczej. 
 
Olimpia 
 
Dla wielu potwierdzeniem tej teorii była obecność modelki na drugim, jeszcze bardziej kontrowersyjnym obrazie pt. Olimpia z 1865 roku. Tu również kobieta została ukazano nago i znowu bez żadnego skrępowania wpatruje się w widza. Konserwatywne środowisko XIX-wieczne miało w tym przypadku jeszcze większy problem, aby zaakceptować tę współczesną Wenus, która epatuje seksualnością i z tego powodu zostaje automatycznie uznana za zepsutą moralnie ladacznicę. Publiczna prezentacja Olimpii sprawiła, że lawina plotek i domysłów dotyczących relacji modelki i malarza ruszyła na dobre. Kunszt malarski Moneta w kontekście tej pracy bardzo często schodził na boczny tor – wielu nie dostrzegało w Olimpii jego talentu, a jedynie fakt, że przedstawia zwykłą dziwkę lub kurtyzanę. 

 

E. Manet, „Olimpia”, 1865

Tycjan, „Wenus  z Urbino”, 1538

 

Ta opinia tako mocno przylgnęła do postaci Victorine, że nawet obecnie bardzo często słyszy się stwierdzenia, jakoby Manet w swojej Olimpii sportretował prostytutkę, co nie ma żadnego potwierdzenia w jej biografii. Kim więc była ta interesująca i mocno wybiegająca poza swoją epokę kobieta? 
 
 
Victorine Meuret
 
E. Manet, „Portret Victorine Meurent”, 1962
Victorine pochodziła z paryskiej rodziny robotniczej, ale nie chciała spędzić swojego życia jako szwaczka bądź praczka. Zamiast tego postanowiła więc zarabiać na siebie jako modelka, pozując wielu ówczesnym artystom. Nie była to wprawdzie wyjątkowo atrakcyjna i szanowana praca, ale jak sama twierdziła, zdecydowanie lepsza od fizycznej  i nudnej harówki, na którą skazana była większość jej rówieśniczek. Jej przygoda z malarstwem nie ograniczała się z resztą jedynie do samego pozowania – świat sztuki fascynował ją również od strony twórcy i sama zdecydowała się spróbować swoich sił jako artystka. Czy było jej łatwo? Na pewno nie, zwłaszcza, że w świecie zdominowanym przez mężczyzn nad Victorine przez całe życie wisiało widmo Olimpii, a więc kobiety, która zdecydowanie zbyt łatwo i śmiało eksponuje swoje nagie ciało przed malarzami. 
 
                                  Utalentowana Krewetka 
 
Silna i zdeterminowana Victorine nie poddawała się i w roku 1876 po raz pierwszy oddała swoje prace na paryski Salon, gdzie zostały przyjęte i zaprezentowane publiczności. Aby utrzymać swoją finansową niezależność malarka kontynuowała nadal swoją pracę jako modelka, ale też śpiewaczka w przydrożnych barach i na ulicach Paryża. Właśnie w takich okolicznościach poznał ją Manet, który zafascynowany jej urodą zaproponował aby pozowała mu do obrazu „Uliczna śpiewaczka”. 
 
E. Manet, „Uliczna Śpiewaczka”, 1862
 
Victorine w artystycznym gronie znana była jako La Crevette (krewetka). Pseudonim ten miał pozytywny wydźwięk i został jej nadany z racji delikatnej różowej skóry, filigranowej postury ciała oraz rudych włosów. Niestety, tylko nieliczni oprócz jej urody dostrzegali w niej także utalentowaną i silną kobietę – dla większości była po prostu Olimpią, bez krzty wstydu. 
 
Pod koniec swojego życia, Victorine opuściła Paryż i zamieszkała wraz z przyjaciółką Marie Dufour. Okoliczności te wzbudziły wśród wielu ciekawskich nowe, kontrowersyjne domysły, posądzano ją bowiem, że skoro mieszka z Marie to na pewno jest lesbijką i kobiety darzą się uczuciem. Jak widać, żadna opcja nie była dla niektórych satysfakcjonująca – Victorine po prostu musiała być moralnie zepsuta, czy to w relacjach z mężczyznami czy w homoseksualnym związku. 
 
Victorine Meurent, ok. 1865, fot. domena publiczna
 
O ile mentalność XIX-wiecznego społeczeństwa z trudem przyjmowała do wiadomości fakt, że kobieta może być niezależna finansowo i jest w stanie zarabiać jako modelka bez jednoczesnego sprzedawania się za pieniądze, o tyle sądzę, że współcześnie warto przyglądać się takim kobietom jak Victorine i dementować wszystkie nieprawdziwe plotki, jakie narosły wokół jej osoby i z biegiem lat stały się wręcz faktem. Kto jak to, ale ta silna i zdeterminowana kobieta zdecydowanie zasługuję na uwagę i prawdę o sobie samej. 
 
Przy okazji bardzo gorąco polecam Wam lekturę książki Małgorzaty Czyńskiej „Najpiękniejsze kobiety z obrazów”, wydanej w 2014 roku przez Znak. W niej przeczytacie zarówno o Victorine jak i poznacie poruszające historie wielu innych kobiet z kręgu burzliwej sztuki. 
 

Mogą także Ci się spodobać