Krótka historia o tym, że regularnie rozmawiam z kamienicami

 Pierwszy raz

Lato, 2015 rok, tuż przed ślubem. Pojechałam na krótką rowerową wycieczkę po Rytrze, wyszukując z sentymentem miejsc, które znałam dotychczas jedynie ze starych fotografii. Wtedy po raz pierwszy znalazłam się pod jedną z dawnych willi uzdrowiskowych, usytuowaną w pobliżu torów kolejowych. Trochę niezręcznie się czułam ze świadomością, że uporczywie gapie się w okna domu, w którym nadal ktoś mieszka. Mimo to nie mogłam się oprzeć urokowi tego miejsca. Wpatrzona w balkonowe drzwi na piętrze, doznałam szalenie dziwnego uczucia. Moja wyobraźnia podsunęła mi pewien obraz i ta projekcja była tak silna, że przez chwilę wydawało mi się, że doświadczam tego naprawdę. Byłam niemal pewna, że widzę na tym balkonie dwie postaci, kobietę i mężczyznę,  jakby magicznie wyjętych z filmu o Wielkim Gatsby’m. Ubrani elegancko palili papierosy i zdawali się w ogóle nie dostrzegać mojego zdziwionego spojrzenia.

To jest właśnie ta willa, niegdyś „Nadzieja”, obecnie prywatny dom

 

Głosy w mojej głowie

Byłam tam jeszcze kilka razy i podczas każdej wizyty słyszałam wyraźny oddech podrapanych ścian. Nie był lekki i energiczny jak u nastolatka – przypominał raczej ciężki świst zmęczonego życiem starca chorego na astmę, który pomimo choroby i zmęczenia, chciałby jeszcze coś ważnego opowiedzieć. Dom mówił do mnie, a ja słuchałam uważnie, starając się notować w pamięci każde, najdrobniejsze nawet słowo. Chyba wtedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że nie ma w tym nic dziwnego i dopuściłam do siebie tę myśl, że rozmawiam z kamienicami. Od tamtej pory słyszę głosy z najróżniejszych zakątków miasta. Wołają mnie i mamią imponujące gmachy, mieszczańskie kamienice, niepozorne domki jednorodzinne ulokowane w spokojniejszych dzielnicach Nowego Sącza. Nie każdy dom się przede mną otwiera. Wręcz przeciwnie, większość uparcie milczy, trzymając w tajemnicy swoją historie i wspomnienia. Są jednak takie miejsca, które zdają się działać na mnie jak magnez – przyciągają i błagalnym głosem proszą o moją uwagę.

Nowy Sącz, ul. Jagiellońska

Lśnienie

Ostatnio mam spory problem z kamienicą, która woła do mnie ilekroć zerkam na nią przez okno w sypialni. Nie ma dnia, żeby nie namawiała mnie do pogaduszek. Gdy tylko ją zobaczyłam, tuż po przeprowadzce do nowego mieszkania, czułam, że będę z nią problemy. Czasami towarzyszy mi dziwna, momentami bardzo niepokojąca potrzeba, która zmusza mnie wręcz, aby zaglądnąć do jej okien i obdarzyć współczującym spojrzeniem tynk, który poszarzał i w niektórych miejscach postanowił odejść od ściany na dobre.

Podpytałam znajomego historyka, który zna mnóstwo wspaniałych opowieści o tym Nowym Sączu, czy wie, co to za kamienica. Wiedział. Okazało się, że to jedno z bardziej „doświadczonych” i interesujących miejsc na mapie miasta, ze wspaniałą historią i mieszkańcami, o których można by rozprawiać godzinami. Te informacje były dla mnie dość istotnym potwierdzeniem, że jednak jestem trochę czarownicą, którą los, niczym Stanley Kubrick, obdarzył mocno niewygodnym, ale jednocześnie fascynującym „lśnieniem”.

Jeszcze nie wiem co z tym darem zrobię, ale czuję, że coś powinnam.

 

Nowy Sącz, ul. Grodzka

 

Nowy Sącz, ul. Jagiellońska

Mogą także Ci się spodobać