Ukraińskie fascynacje Leona Wyczółkowskiego

Wpis powstał we współpracy z krakowskim Salonem Dzieł Sztuki Connaisseur

 

Leon Wyczółkowski (1852-1936). Niezwykle utalentowany, ambitny, jeden z najsłynniejszych twórców Młodej Polski. Tworzył w niemal każdej technice malarskiej i graficznej, dlatego próba opowiedzenia o nim w krótkim, blogowym wpisie, tak, aby w pełni ukazać jego geniusz, wydaje mi się wręcz niewykonalna. Zawsze, gdy myślę „Wyczółkowski”, automatycznie mam przed oczami zachwycającą „Orkę na Ukrainie”, którą namalował w 1892 roku. Właśnie dlatego postanowiłam opowiedzieć Wam o tym malarzu w kontekście jego wielkiej fascynacji wschodnimi kresami Rzeczpospolitej.

 

„Autoportret”, 1931, Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy 

Doświadczenie twórcze

Przed przyjazdem na Ukrainę, Wyczółkowski miał już za sobą bogatą edukację artystyczną i duże doświadczenie. Naukę rozpoczął w znanej szkole rysunkowej prowadzonej w Warszawie przez Wojciecha Gersona. Będąc pod wpływem swojego nauczyciela, Wyczółkowski malował wtedy obrazy o tematyce historycznej. Kolejno przez pół roku studiował w Monachium, a później trafił pod artystyczną opiekę Jana Matejki w Krakowie, gdzie kontynuował historyzujące malarstwo i towarzyszył nauczycielowi podczas malowania jego słynnej „Bitwy pod Grunwaldem”. Miasto bardzo inspirowało Wyczółkowskiego, z wielką radością obserwował je zwłaszcza z perspektywy zaułków i dachów. Szkicując krakowskie kamienice i uliczki, malarz był niezwykle dokładny, lubował się detalach, zdradzając tym samym swoją rysunkową precyzyjność. W Krakowie malarz zbliżył się również do artystów tworzących w kręgu symbolistycznej sztuki Arnolda Böcklina, co wpłynęło na kilka jego prac przepełnionych atmosferą baśni i mitów. Niezwykle ważną postacią w życiu „Wyczóła” był malarz Adam Chmielowski (Święty Brat Albert), którego poznał we Lwowie w latach 1879/1880. To była silna przyjaźń, która wywarła na nim duchowe piętno i bardzo mocno wpłynęła na jego osobiste i twórcze wybory.

 

„Stańczyk”, 1898, Muzeum Narodowe w Krakowie

 

W 1881 roku malarz powrócił ze Lwowa do Warszawy, gdzie dał się poznać głównie jako utalentowany portrecista oraz malarz scen „salonowych”, wyróżniających się wyjątkową wrażliwością kolorystyczną oraz swobodą kompozycji.  Doskonale zdawał sobie sprawę z popularności tego typu prac, jedną z nich nazwał nawet przekornie „Obrazek jakich wiele”. Chociaż obrazy te cieszyły się uznaniem ze strony ówczesnej krytyki artystycznej, artysta nie zawsze był z nich zadowolony – wręcz przeciwnie, Wyczółkowski znany był z silnej samokrytyki i pokory względem swojej sztuki.

Ukraina cudowna 

Odskocznią od obrazów malowanych na zamówienie był dla Wyczółkowskiego pejzaż – temat, po który sięgał zawsze z potrzeby serca i który malował dla własnej przyjemności. Artysta całe swoje dzieciństwo wychowywał się na Podlasiu, w otoczeniu pięknej natury, która od najmłodszych lat wpływała na kształtowanie się jego wrażliwości i potrzeb estetycznych. Bardzo możliwe, że właśnie dlatego tak bardzo zachwycił się pejzażem ukraińskim. Pierwszy raz wyjechał na Kresy w 1883 roku, gdzie przebywał, z przerwami, aż do 1894. Malarz bacznie obserwował rzeczywistość, której rytm wyznaczały podziwiane zachody i wschody słońca oraz ciężka praca na rozległych, bezkresnych polach. Okazało się, że od wytwornej klasy mieszczańskiej, zdecydowanie bliższe mu były tematy proste, ludowe, wiejskie. Był oczarowany lokalnym kolorytem, zachwycał się barwnością strojów, doceniał etnograficzną różnorodność mieszkańców tych pięknych terenów. Sam artysta we wspomnieniach pisał:

Ukraina cudowna; płaszczyzna, szalenie kolorowy kraj, skamieniałe morze. Magnetyzuje przestrzeń nieskończona. W nocy wyjeżdżałem na step i do rana nie mogłem się nasycić. Czahary podścielone konwaliami, kaczeńce żółte, jakby kto kobiercem nakrył. Drzewa na czarnych tłach jak cyprysy wybielone.

 

Kolor i światło

To, co przez niemal 10 lat intrygowało oraz inspirowało Wyczółkowskiego podczas ukraińskich wędrówek, związane było z zagadnieniem luminizmu. Tamtejsza przyroda obudziła w nim niezwykłego kolorystę, wrażliwego na wszelkie zjawiska świetlne oraz ich oddziaływanie na barwy. Jego fascynacje zintensyfikowały się zwłaszcza po pobycie we Francji i zetknięciu się ze sztuką impresjonistów. Efektem paryskich inspiracji było m.in. rozjaśnienie oraz nasycenie palety barwnej, dobrze widoczne m.in. we wspomnianej na wstępie „Orce na Ukrainie” z 1892 roku.

„Orka na Ukrainie”, 1892, Muzeum Narodowe w Krakowie

 

„Orka na Ukrainie”, 1892, detal, Muzeum Narodowe w Krakowie

 

Skąpane w słońcu woły stanowiły idealny pretekst do impresjonistycznego studium koloru i światła słonecznego. Malarz przedstawił tu zjawisko niwelowania barw tzw. lokalnych (naturalny kolor przedmiotu) pod wpływem promieni słońca. Zgodnie z założeniami dywizjonizmu, „Wyczół” malował plamami „czystych” (podstawowych) kolorów, które, obserwowane z pewnej odległości, łączą się w oku patrzącego, tworząc barwy uzupełniające. Metoda ta pozwala na wibrujący, drgający efekt, charakterystyczny dla impresjonistów. Wyczółkowski, zainspirowany zachodnimi trendami, wprowadzał do swoich prac liczne modyfikacje, nie kopiował francuzów „na ślepo”. Zdecydował się m.in. złamać kanoniczną zasadę impresjonizmu, mianowicie malowanie w plenerze. Artysta doceniał bardzo tworzenie na powietrzu i wykonywał w ten sposób wiele szkiców przygotowawczych, jednak wszystkie swoje obrazy z tego okresu kończył we wnętrzu pracowni malarskiej.

Orki, buraki, rybacy

Wyczółkowski zrezygnował również z popularnych w impresjonizmie tematów, skupionych wokół radosnych, sielskich scen rodzajowych.  Jak sam wspominał:

 

Plener mój pochodzi ze wsi, z Ukrainy, nie z Paryża. Orki, buraki, rybacy – czysto osobisty plener.

 

Taki wybór przybliżał malarza do francuskich realistów, chociażby Courbeta czy Milleta, dla których jednym z ważniejszych tematów malarskich było zwykłe życie oraz ciężka, fizyczna praca. Wyczółkowski, podobnie jak Millet, z szacunkiem pochylał się nad zwykłym, prostym ludem podkreślając etos pracy. Malarz bardzo upodobał sobie m.in. motywy połowu ryb oraz kopania ziemniaków, cały czas na pierwszym miejscu stawiając eksperymenty ze światłem. Ulubione tematy malował po kilkadziesiąt razy, uwzględniając, podobnie jak impresjoniści, zmienność pór dnia i warunków atmosferycznych. Jako artysta wszechstronny, często wracał do tego samego ujęcia i malował je za pomocą różnych technik (olej, pastel, akwarela, gwasz). Z czasem, z powodu uciążliwej alergii na medium malarskie, zrezygnował zupełnie z malowania farbami olejnymi, aby stać się wirtuozem pastelu.

 

„Rybacy”, 1891, Muzeum Narodowe w Warszawie

 

„Rybak”, 1891, Muzeum Narodowe w Krakowie

Na przekór krytyce

Podejmowane przez malarza tematy wiejskie nie znajdywały aprobaty w oczach ówczesnych krytyków. „Wyczół” wspominał:

 

Z pogardą patrzyli na moje obrazy przedstawiające rybaków, oraczy, kopanie buraków, bo to chłopi. Jako malarz i człowiek lubiłem ten lud. 

 

Nie wszyscy też dostrzegali kunszt i wyjątkowość pejzaży skąpanych w promieniach zachodzącego lub wschodzącego słońca. Świetlne, impresjonistyczne eksperymenty artysty wyprzedziły próby Pankiewicza i Podkowińskiego, którzy również zdecydowali się przenieść francuskie mody na polski grunt. Obrazy Wyczółkowskiego z „ukraińskiego” okresu pełne są żywych, momentami płonących kolorów. Krytycy pisali złośliwie m.in. na temat „Orki” z 1892 roku:

 

I mamy oto na całej glebie, po której idzie orka, taką masę fioletu, że z oddali nawet kilkunastu kroków, żre nam jeszcze oczy ów fiolet (…) Przesadza pan Wyczółkowski i bruździ tym cennym obrazom swoim. 

 

Aż ciężko uwierzyć, że to, co obecnie stanowi tak wielki atut tego malarstwa, niegdyś postrzegane było przez niektórych za jego wielką wadę.

 

„Kopanie buraków”, litografia, 1912, Muzeum Narodowe w Warszawie

 

„Kopanie buraków”, 1893, Muzeum Narodowe w Krakowie

Jaremcze

Wyczółkowski w swojej bogatej twórczości wiele razy powracał do ukraińskiego pejzażu. W latach 1910-1912 bardzo zafascynowało go Jaremcze, będące ówcześnie niezwykle popularnym kurortem we Wschodnich Karpatach. Z tamtego czasu pochodzi „Teka huculska” zawierająca liczne szkice rybaków oraz ok. 60 obrazów, głównie w technice pastelu. Malarz uwiecznił na nich przepiękne widoki pozbawione na ogół ludzkiej obecności, malownicze cerkwie i kwitnące drzewa. Prac zachowałoby się dużo więcej, jednak Wyczółkowski, pod wpływem krytyki Feliksa Jasieńskiego, zniszczył wiele z nich.

 

„Trzech hucułów nad rzeką – Jaremcze”, Teka huculska, 1910, Muzeum Narodowe w Krakowie

 

Chyba najpiękniejszym pejzażem z tego czasu jest pastel „Jaremcze” z 1910 roku.  Niezwykłe, jesienne ujęcie uderza intensywnością barw oraz kontrastów światłocieniowych. Wyjątkowa, „słoneczna” rudość zbocza zajmuje niemal całą przestrzeń pracy, przywodząc na myśl malarstwo fowistów. Widać tu wyraźnie, jak bardzo Wyczółkowski był zafascynowany barwą, jak eksperymentował, obserwował i poszukiwał nowych rozwiązań. Potwierdza to wspomnienie historyka sztuki Franciszka Kleina:

 

On żył barwą. Patrząc na zmiany oświetlenia w krajobrazie, zapominał o wszystkim. 

 

Pastel, szybsza i wygodniejsza od malarstwa olejnego, pozwoliła artyście na zamaszyste gesty i impresjonistyczną lekkość w uchwyceniu obserwowanego momentu. Efekt jest naprawdę wyjątkowy, realistyczny, ale niepozbawiony pierwiastka uczuciowości.

„Jaremcze”, 1910, pastel, własność prywatna, archiwum Salonu Dzieł Sztuki Connassieur w Krakowie


Wyczółkowski na rynku sztuki

Obraz „Jaremcze” pochodzi z archiwum Salonu Dzieł Sztuki Connassieur w Krakowie*. Och, aż mnie miły dreszcz przeszył jak sobie wyobraziłam, że można mieć taki cudowny pejzaż na własność i napawać się jego widokiem, zawsze wtedy, gdy ma się na to ochotę. No właśnie, co zrobić, jeśli chcielibyśmy sobie kupić jakąś pracę Wyczółkowskiego? Czy musimy brać ogromny kredyt? Odpowiedz uzależniona jest od tego, czy marzy nam się pastel, obraz olejny, czy akwarela. A może grafika? Ta ostatnia stanowi propozycję najtańszą, rozpoczynającą się już od kilkuset złotych. Później jest już różnorodnie – ceny wahają się od kilku tysięcy złotych za rysunki i sięgają kilkuset tysięcy złotych za duże obrazy olejne oraz pastele.

*Gdyby się jednak okazało, że macie już obraz Wyczółkowskiego i pragnienie zamienić go na pieniądze, to idealnie trafiliście, ponieważ Salon Dzieł Sztuki Connaisseur umożliwia również sprzedaż dzieł sztuki poprzez serwis Skup obrazów. Klienci dostają możliwość zbycia obiektu za gotówkę, w sprzedaży komisowej lub poprzez aukcje internetowe, a cała transakcja może się odbyć całkowicie na odległość.

Brzmi nieźle, teraz tylko trzeba znaleźć ten obraz 🙂

 

Cover photo: Leon Wyczółkowski, „Kurhan”, 1894, Muzeum Okręgowe w Bydgoszczy

 

 

Bibliografia

1.  Ryszard Jeremi Kluszczyński, „Od Michałowskiego do Fangora. Nowoczesne malarstwo polskie”, Kraków, 2016

2. Tadeusz Dobrowolski, „Malarstwo polskie ostatnich dwustu lat”, Warszawa, 1989

3.  Nota do obrazu „Orka na Ukrainie”: źródło http://www.imnk.pl/gallerybox.php?dir=SU479

 

Mogą także Ci się spodobać