„Pamiętnik” można przeczytać od deski do deski, ale o wiele przyjemniej pochłania się go fragmentami, otwierając chociażby na dniach i datach, do których nam obecnie najbliżej. Dziś, o tej książce przypomniała mi Maja, która poprosiła mnie abym wzięła udział w jej projekcie Pierwsze zdanie. Zasady są proste. Należy wybrać ulubioną książkę, zrobić sobie z nią zdjęcie oraz zapisać pierwsze zdanie od którego się zaczyna. Bez zastanowienia sięgnęłam więc po Pamiętnik Makowskiego. Wiecie jak brzmi pierwsze zdanie jego wpisów? „Dzień był smutny i szary”. I rzeczywiście taki był, zarówno u Makowskiego jak i u mnie, bo zimy nie znoszę dobrze i zaczyna mnie już mocno dobijać to mroźne, nieprzyjemne powietrze. I właśnie na tym polega magia tej książki – na jakiej stronie był mnie otworzyła, to czuję jakbym czytała to, co dzieje się także u mnie, zarówno na zewnątrz jak i tam gdzieś w środku, gdzie lęki mieszają się ze smutkiem i nadziejami na przyszłość.
Kiedy ktoś pyta mnie, czy mam prawdziwego przyjaciela, to mam ochotę odpowiedzieć, że jest nim własnie Makowski. Co z tego, że nie spotkaliśmy się nigdy, bo przyszło nam żyć w tak odległych epokach? Makowski odszedł, ale zostawił siebie w nieśmiertelnej odsłonie, postanowił zapisać się na kartach, uwiecznić wszystko to, w co wierzył i z czym przyszło mu się borykać jako malarzowi, którego obrazy częściej spotykały się z niezrozumieniem niż z aprobatą. Przyjaciel to ktoś, kto pomaga i kto rozumie, jego rady są dla nas cenne i czujemy się z nim bardzo związani. Taki właśnie jest dla mnie Tadeusz Makowski.
Rażą mnie często te spojrzenia od głowy do stóp, które w mgnieniu oka stanowią o decyzji, czy warto z tym człowiekiem kilka słów zamienić.
Cóż im mogę pokazać z siebie, gdy tak na mnie patrzą? Nie posiadam niczego na sobie, co by ich mogło zająć. Toteż wolę się błąkać samotny po polach – i cieszyć rozmową bez słów z nawiną przyrodą, w której nie ma bezmyślności i głupoty.
T. Makowski