Studium przetrwania. Malarstwo Moniki Misztal

 

Największe wrażenie w twórczości Moniki Misztal robi na mnie cykl prac pt. „Ćwiczenia z upadania”. Wszystko zachwyca mnie tu po równo: zuchwała, malarska plama, zestawienie barw i temat, który posiada autobiograficzny rys i w którym jednocześnie nie trudno się odnaleźć. W końcu znalazłam ten rodzaj gimnastyki, który jest mi najbliższy. Praktykowana nie tylko w poniedziałki i w czwartki, ale nieregularnie, znienacka, o zmiennym nasileniu i częstotliwości. Gimnastyka codzienności – uginanie nóg pod ciężarem, pochylanie głowy, załamywanie rąk, zaciskanie warg i pięści, przecieranie kolan, zwijanie się w kłębek, zastyganie w bezruchu. Nikt nie robi z tych ćwiczeń tutorialu na YT, trudno też znaleźć porady w sieci jak upadać, żeby najmniej bolało, w jaki sposób opatrzyć rany, jak opanować technikę  poprawnego wstawania. To gimnastyka na wskroś indywidualna, ale bez personalnego trenera, chociaż cena, którą się za te ćwiczenia płaci do niskich, niestety, nie należy.

Monika Misztal, z cyklu „Ćwiczenia z upadania (odchylona), olej/płótno, 2023, fot. dzięki uprzejmości artystki

 

Nie odwracaj wzroku 

Misztal uprawia ekspresjonizm na wskroś osobisty i emocjonalny. Dla niej malowanie to nie hobby, to forma istnienia, sposób na obecność, niemal surwiwalowa metoda przetrwania. To sztuka ogromnych napięć, ale i wyzwolenia, szczera do bólu i z tym bólem się przyjaźniąca. Doskonale pamiętam ten silny dysonans, który odczuwałam podczas pierwszego spotkania z malarstwem artystki, jakieś 2 lata temu. Towarzyszyła mi wtedy myśl, że nie chcę takiego malarstwa oglądać, ale jednocześnie miałam głębokie przeświadczenie, że jest to sztuka totalna, bez reszty pochłaniająca. Monika maluje i mówi: spójrz, tak właśnie wygląda cierpienie, tak się wije ciało w konwulsji, tak układają się wargi podczas płaczu. Trzeba uczciwie przyznać, że nie ma w tym ani grama kłamstwa – właśnie tacy jesteśmy i tacy bywamy, nawet jeśli zamykamy wtedy oczy i nie chcemy innych, ani siebie w takich chwilach oglądać.

Monika Misztal, z cyklu „Ćwiczenia z upadania (krzesło), olej/płótno, 2024, fot. dzięki uprzejmości artystki

 

Pociąga mnie osobność tych dynamicznych gestów. Dostrzegam tu, rzecz jasna, echa malarskiej przeszłości, pewne podobieństwa formalne przywodzące na myśl chociażby niemieckich ekspresjonistów czy Francisa Bacona, jest to jednak twórczość na wskroś indywidualna, nie udają nikogo i nikomu nie próbująca się przypodobać. Stwierdzenie „szczerość do bólu” w przypadku sztuki Misztal nabiera trochę innego znaczenia. Nie jest to twórczość w zamyśle krzywdząca, ale odsłaniająca rany do samej kości, docierająca do miejsc głębokich i osobistych. Silny odbiór potęguje dodatkowo sposób w jaki artystka kadruje prace – ciasno, fragmentarycznie, z wręcz niekomfortowego bliska.

Monika Misztal, „Autoportret z papierosem”, olej/płótno, 2023, fot. dzięki uprzejmości artystki

 

Monika Misztal, z cyklu „Ćwiczenia z upadania (przywiązana)”, olej/płótno, 2023, fot. dzięki uprzejmości artystki

 

Po pierwsze: prawda 

Chociaż malarstwo Moniki Misztal jest malarstwem deformacji, przerysowanym na potrzeby emocjonalnych historii, po dłuższym namyśle (i po głębszym wejrzeniu) poważnie rozważam stwierdzenie, że jest to estetyka bardzo bliska prawdziwej wizji ludzkiego życia. Jeśli założymy, że Misztal maluje metaforycznie i nadaje emocjom kształt i barwę ciała, to trzeba przyznać, że robi to brutalnie, ale bardzo trafnie – właśnie tak wyobrażam sobie ból, żal, rozpacz czy płomienną namiętność.

Monika Misztal, prace z tryptyku rodzinnego: „Zagryzając się” i „Moja mama”, olej/płótno, 2024

 

Osobiste wiwisekcje malarskie Misztal mają wielką siłę rażenia. Nie powstają z wyrachowania czy z wykalkulowanej strategii, ale z głębokiej potrzeby rozliczenia wspomnień i zmierzenia się z tym, co zaszło oraz co dzieje się w życiu artystki obecnie. Za to też cenię to malarstwo: że bierze na warsztat człowieka i w żaden sposób go nie upiększa, chociaż z pewnością artystka zdaje sobie sprawę, że w wersji „ładniejszej” byłby bardziej akceptowalny. To jest właśnie ta prawda, której, teoretycznie, tak często pragniemy, ale gdy przychodzi to przyjmujemy ją z grymasem, albo odwracamy głowę.

Monika Misztal, „Rozbieranie się”, olej/płótno, 2025, fot. dzięki uprzejmości artystki

Mogą także Ci się spodobać