Mówi się, że „Krzyk”, obok skrytego uśmiechu „Mona Lisy” oraz „Słoneczników” Van Gogha to jeden z najbardziej znanych obrazów na świecie. Słowo znanych, zmieniłabym jednak na rozpoznawalnych, bo czy rzeczywiście prócz podania autora i tytułu wszyscy doskonale wiedzą co przedstawia obraz? Dlaczego mężczyzna krzyczy? Czemu niebo przybrało krwawy odcień? Czy to fantazja artysty, czy taka sytuacja wydarzyła się naprawdę.
Nasilona obecność tego obrazu w popkulturze, na reprodukcjach, koszulkach i innych gadżetach sprawiła, że na zdeformowaną postać spoglądamy z pewnym, nieuniknionym niestety, przyzwyczajeniem. Tymczasem, malarz tworząc obraz wkracza w świat lęku i wielkiej samotności. Przerażenie, jakie wydziera się z żółtej, przypominającej czaszkę twarzy przenosi się na całe ciało a także znajdujący się w tle krajobraz. Artysta odtworzył widok wzgórz nad fiordem w Oslo. Panorama oglądana dzisiaj z tego samego miejsca pozostała właściwie niezmieniona. Właśnie ta skrupulatność w rekonstrukcji krajobrazu potwierdza opinię, że scena odzwierciedla osobiste przeżycie malarza:
Szedłem ścieżką z dwojgiem przyjaciół – słońce miało się ku zachodowi – nagle niebo wypełniła krwista czerwień – zatrzymałem się, czując wyczerpanie i oparłem się na barierce – nad czarno-błękitnym fiordem było widać krew oraz języki ognia; – moi przyjaciele szli dalej, a ja stałem tam i trząsłem się z wrażenia – poczułem nieskończony krzyk przepływający przez naturę.
Poza najczęściej reprodukowanym tu, powszechnie kojarzonym obrazem, Munch namalował jeszcze ponad pięćdziesiąt innych wersji „Krzyku”. Najwcześniejsze ujęcie nosiło nazwę „Rozpacz” i przedstawiało stojącego na tym samym moście, wpatrzonego w dal artystę. Już w tej wersji widzimy spory ładunek emocjonalny, który został spotęgowany krwistoczerwoną smugą przecinającą niebo. Jeśli macie ochotę zobaczyć prace Muncha na żywo, polecam trwającą jeszcze przez miesiąc wystawę w wiedeńskiej Albertinie [EDIT marzec 2020 – wystawy już niestety niema :)]. Przyznam, że po jej obejrzeniu długo jeszcze nie mogłam dojść do siebie, a to, jak wiemy, podczas obcowania ze sztuką jest efektem bardzo pożądanym.