Kiedy tylko stawiam nogę w mieszkaniu, wracając z pracy czy zakupów, od razu włączam muzykę. Ta myśl, że zaraz usłyszę ulubiony kawałek jest fantastyczna, ponieważ wiem, że już za moment zapomnę o wszystkim, zamknę oczy wsłuchując się w muzykę i będzie mi po prostu dobrze. Zupełnie nie wiem jak opisać to uczucie, oprócz tego, że jest to ogromna, rozlewająca się po całym ciele przyjemność.
1. Moderat
Wielka miłość i wielka przyjemność, zarówno słuchania jak i odpływania w różne emocjonalne stany. Bad Kindom, Rusty Nail oraz właśnie Let in the Light to trzy, najczęściej maglowane kawałki. Uwielbiam.
2. Trentemoller
Kiedy moje stany emocjonalne są nieokreślone. W chwilach dziwnej nostalgii włączam Take me ino your skin, kiedy rozpiera mnie dziwna energia wybór pada zawsze na Always something bettter.
3. Venetian Snares
Wkurwienie, niepokój. Wtedy Hajnal, tylko i wyłącznie właśnie to. Ten kawałek jest jak wicher, jak halny dudniący w górach. Niepokojący, ale fascynujący zarazem. Rozwija się, zmienia, jest niezwykle dynamiczny. Majstersztyk.
4. Lorn Znowu bardzo ciężko i mocno, ale nie mogę się oprzeć. Weigh Me Down brzęczy mi w mózgu, wierci w nim dziurę, a jednocześnie sprawia, że mam ciarki i czuje, jakbym gdzieś odpływała. Jest fantastyczny.
5. Tame Impala Trochę łagodniej. Niedawno odkryłam i bardzo mnie relaksuje, zwłaszcza The Less I Know The Better.
6. Bonobo
First Fires. Przepiękny. Po prostu.
7. Amon Tobin Easy Muffin, zwłaszcza z teledyskiem testowania bomby atomowej w latach 60. XX wieku w Nevadzie, dostępnymTUTAJ. Wydaje się, że ten film powstał właśnie na potrzeby muzyki, nie na odwrót.
9. Boards of Canada. Magia do kwadratu, zwłaszcza w Everything you do is a baloon.
10. Soley Na koniec kobiety akcent. Pretty face i wszystko inne tej artystki, ponieważ robi wszystko to, na czym mi najbardziej zależy: relaksuje i smuci, wszystko za jednym zamachem.
