Portret trumienny Jana Kostki, 1665 |
Po wpisie, w którym straszyłam Was wizerunkami zmarłych utrwalanymi na pośmiertnych fotografiach, przeszedł czas na akcent niezwykły i typowo polski, czyli portrety trumienne. O ile współczesna szlachta to ta, która nie pracuje, o tyle w czasach, których dotyczy dzisiejsze zagadnienie, a więc przez cały XVII i XVIII wiek, szlachta polska wierzyła, że pochodzi od Sarmatów. Lud ten, mężny i odważny miał wpłynąć zasadniczo na ukształtowanie się polskiej Sarmacji – gościnnej, dobrodusznej, walecznej oraz, o czym zaraz przekonamy się wszyscy, lubującej się w wielu ekstrawaganckich rytuałach.
Kiedy pada hasło Sarmata, prze oczami staje mi od razu duży, postawny Pan z wąsem, w pięknym żupanie i kontuszu, ze zdobionym pasem i w śmiesznych spodniach zwanych szarawarami. Zaraz potem przychodzą mi na myśl właśnie portrety trumienne, z których ów Pan z wąsem spogląda na mnie z malowidła o charakterystycznym kształcie, dostosowanym do wymiarów danej trumny, ponieważ wizerunek taki umieszczany był zawsze przy krótszym boku trumny, od strony głowy. No dobrze, wszystko pięknie, ale skoro każdy zmarły w czasie pogrzebu chowany jest w ziemi, zapytacie na pewno, po co to wszystko? Już wyjaśniam.
Portret trumienny z Olkusza, II poł. XVII w. |
W I rzeczpospolitej, przypadającej na czasy baroku ukształtowała się charakterystyczna ceremonia pogrzebowa. Ludzi tamtych czasów mieli bardzo specyficzne podejście do śmierci, o której myśl towarzyszyła im w zasadzie na każdym kroku w czasie ich codziennego życia. Sarmaci lubowali się zwłaszcza w teatralnych pogrzebach, które przybierały formy hucznych i mrocznych widowisk, posiadających rozbudowaną oprawę architektoniczno – scenograficzną. Elementem kluczowym w tego typu wydarzeniach był castrum doloris, czyli ozdobny katafalk umieszczany przed ołtarzem, pośrodku nawy lub kaplicy. To właśnie na takim podwyższeniu ustawiana była trumna, z której spoglądał na wszystkich zgromadzonych namalowany zmarły.
Portret trumienny Stanisława Woyszy, 1677, Muzeum Narodowe w Warszawie |
Portret trumienny musiał być malowany bardzo wyraźnie, czasami o uproszczonych, ale charakterystycznych rysach, tak, aby zebrani wierni mogli go dostrzec podczas uroczystości nawet z kilku metrów. Malowidło powstawało na blasze, na ogół cynowej a jego kształt dostosowywany był zawsze do kształtu trumny. Widoczny w czasie uroczystości portret, w otoczeniu świec rozświetlających kościelne mroki, symbolizował duchową obecność zmarłego, oraz przenikanie się sacrum oraz profanum, świata żyjących i zmarłych.
Trumienny portret kobiecy, XVII w. |
Portretowani przedstawiani byli na ogół w bogatych strojach, a więc w wersji reprezentatywnej, wyjściowej, choć sami wyjść już nigdzie nie mogli. Kwestia jakości tych malowideł zależała zawsze od danego malarza, zachowały się więc do naszych czasów zarówno te wyjątkowo piękne i realistyczne, jak i śmieszne, wręcz groteskowe, uwydatniające niejednokrotnie mankamenty urody portretowanego. Niestety, nie można było liczyć na retusz, wizerunek miał być dokładnie taki, jaki był jego właściciel. Po uroczystości pogrzebowej, portrety umieszczano na ogół w kościołach, gdzie czasami wiszą po dziś dzień (jest tak chociażby w kościołach w Krakowie, Olkuszu, Poznaniu, Toruniu itp.) Wspaniałymi zbiorami portretów trumiennych poszczycić się mogą także m.in. Muzea Narodowe w Warszawie, Poznaniu i Krakowie, a także Pałac w Wilanowie.
Portret trumienny Zofii Walickiej, 2. poł. XVII wieku, Pałac w Wilanowie |
Tradycja wykonywania portretów tego typu zanikła na początku XIX wieku. W późniejszym czasie wyparła ją fotografia, która zrewolucjonizowała świat, nie tylko w tym funeralnym aspekcie. Co ciekawe, pozostałości po tej tradycji pozostały do dziś, ponieważ do chwili obecnej w czasie pogrzebu umieszcza się na trumnie tabliczkę w kształcie kartuszu z podstawowymi informacjami o zmarłym. Tabliczka ta, przybijana była kolejno na drewnianym krzyżu przy grobie, do czasu, aż proste formy pochówku zostały wyparte przez bogato zdobione, pełne nagrobki.
Chociaż portret trumienny uznawany jest za twór typowo polski, sam pomysł sięga aż do I wieku n.e, gdzie po raz pierwszy pojawił się w Fajum. O ile jednak polskie wersje tworzone były z myślą o pogrzebie, o tyle te greckie wykonywane były za życia portretowanego, prawdopodobnie jako ozdoba najzamożniejszych domów, oraz w późniejszym czasie, również jako element składany wraz z ciałem do grobu.