Coś więcej niż malarstwo. Felix Vallotton i nabizm


Twórczość szwajcarskiego malarza Felixa Vallottona (1865-1925) związanego artystycznie z Paryżem nie wchodzi raczej do kanonu artystów pierwszoligowych – tych o których mówi się dużo i często. Wzmianki o jego twórczości można spotkać głównie w kontekście omawiania ruchu nabistów, choć w przypadku krótkich not jego nazwisko nie zawsze jest wymieniane. Poznając tego malarza dość niedawno, stwierdzam, że straciłam przez te wszystkie lata naprawdę bardzo wiele, artysta ten jawi mi się bowiem jako jeden z najbardziej poruszających malarzy, a jego głębokie prace, zwłaszcza metafizyczne pejzaże należą niewątpliwie do tych, które pamięta się jeszcze bardzo długo po zamknięciu oczu. 
 
„Śpiąca kobieta”, 1899
„Kobieta czytająca małej dziewczynce”, 1900
 
Nie odkryłam jeszcze (i pewnie nigdy nie odkryję) sekretu malarstwa, które za sprawą prostych i na pozór bardzo banalnych scen pejzażowych i rodzajowych potrafi poruszyć wewnętrzne struny i wywołać drgania tam gdzieś w środku, w tych miejscach, które zarezerwowane są dla najsilniejszych doznań i emocji. Widzisz zwykłe drzewa, a rozlewa się w Tobie fala smutku, patrzysz na taflę wody i popadasz w nostalgię i melancholię, obserwujesz ludzi zamyślonych czy zaczytanych i zastanawiasz się nad ich losem, przy okazji także pochylając się nad własną dolą i poważnie rozważając jej sens. 
 
„Jezioro w lasku bolońskim”, 1921
 
 
„Wiatr”, 1910
 
Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy ta silna potrzeba refleksji wynika z kompozycji, światła, czy może z doskonałego doboru barw i i kontrastów. Vallotton, jako nabista, uczucia i emocje stawia zdecydowanie wyżej niż dbałość o akademicką poprawność. Zdaniem członków tego ruchu dzieło sztuki nie musi opisywać rzeczywistości, ale powinno ujawniać doznania, które artysta odczuwa w kontakcie z nią. Temat staje się więc zdecydowanie drugorzędny, a to, co najważniejsze to forma i kolor – czynniki, które nadają temu malarstwu głębszy, duchowy wymiar. 
 
Felix Jasieński w pracowni”, 
„Felix Feneon”, 1896
 
Biorąc pod uwagę, że sztuka to dla mnie w głównej mierze emocje i możliwość zetknięcia się z tym co nienamacalne i niewidoczne, malarstwo Vallottona w prywatnym rankingu plasuje się na bardzo wysokiej pozycji, tuż obok Edwarda Hoppera czy Vilhelma Hammershoi. Wyobrażam sobie jak wielkim przeżyciem musi być kontemplacja tych prac na żywo, skoro nawet na ekranie monitora (który tak wiele kradnie i psuje) wyglądają tak imponująco. 
 
 
Pozostawiam Was samych z tym malarstwem i wierzę, że dla niejednego/niejednej z Was będzie to nowe i wartościowe doświadczenie, które poruszy tak samo jak mnie. 
„Światła”, 1911
 
„Zachód słońca”, 1912
 
„Zachód słońca”, 1913
„Na plaży”, 1913
„Wieczór nad Loarą”, 1889
„Martwa natura z wazą”, 1922

Mogą także Ci się spodobać