Trudno uwierzyć, że Henri Rousseau (1844-1910) nigdy nie odbył dalekiej podróży i nie miał okazji eksplorować dzikiej dżungli. Jak to możliwe, że potrafił w tak doskonały sposób ukazać na płótnach nastrój i aurę egzotycznego świata, nie doświadczając go osobiście? Wydaje się, że to zasługa wyjątkowej wyobraźni i fantazji, która w jego obrazach przeplata się z rzeczywistością, dając tym samym niezwykle ciekawe połączenie. Rousseau zachwyca i niepokoi, w jego intuicyjnym malarstwie występuje silny pierwiastek świata pierwotnego, dzikiego, niepozwalającego się okiełznać.
Zaklinaczka węży to, w mojej ocenie, jedno z bardziej wyjątkowych dzieł tego artysty. Obraz powstał w 1907 roku, na zamówienie matki artysty Roberta Delaunay’a. Słynny abstrakcjonista przyjaźnił się z Celnikiem i odegrał w jego życiu ważną rolę. Rousseau przyjmując zamówienie był twórcą świadomym już swoich umiejętności i wierzącym w moc swojej sztuki. Warto przypomnieć, że karierę artystyczną rozpoczął późno, w wieku 41 lat. w 1885 roku wystawił swoje dwa obrazy na Salonie Odrzuconych w Paryżu i chociaż jego sztuka nie została tam dobrze odebrana, nie zraził się i zdecydował nadal realizować swoją pasję. Dużą rolę w jego artystycznym rozwoju odegrali m.in. słynny pointylista Paul Signac, pisarz Alfred Jarry (Ubu Król czyli Polacy) czy poeta Guillaume Apollinaire, który skutecznie tworzył wokół Celnika aurę tajemniczości i opowiadał o nim wymyślone historie, związane m.in. z jego podróżami do egzotycznych krajów.
Matka Delaunay’a opowiedziała artyście o swojej podróży do Indii i to zainspirowało go do namalowania Zaklinaczki. Wynurzająca się z gęstego buszu postać czarnoskórej kobiety przywodzi na myśl Ewę z raju. To skojarzenie dodatkowo potęguje obecność węży, które zbliżają się w jej kierunku na dźwięk hipnotyzującej gry. Kobieta, wygrywając melodię, zwrócona jest w stronę widza i wpatruje w niego wzrok. Bogata roślinność, stanowiąca dominantę kompozycyjną obrazu, zachwyca, ale gęstość i duży rozmiar rozmaitych liści i kwiatów zdaje się także trochę przytłaczać. Co kryje się w zaroślach? Czy skojarzenie z Edenem na pewno jest słuszne?
Zaklinaczka węży to dla mnie dzieło szczególne, jest bowiem nośnikiem niezwykłych odczuć, które towarzyszą mi ilekroć mam okazję oglądać ten obraz na reprodukcji. Biorąc pod uwagę, że w dziełach sztuki z wielkim zaangażowaniem poszukuję akcentów, które są tajemnicze i niepokojące, wybrany obraz rzeczywiście zdaje się pasować idealnie. Rousseau potrafi w wyjątkowy, unikalny i znany tylko sobie sposób ukazać dzikość natury i dotknąć w swojej twórczości fantastycznego i baśniowego świata. Rzeczywistość przeplata się tu z oniryzmem, a syntetyczne, proste formy potęgują drzemiącą w obrazie pierwotność.