„Victoria” to ponad dwugodzinna podróż w noc, nakręcona w całości w jednym ujęciu. I choć rzeczywiście takie rozwiązanie techniczne robi wrażenie jako w pełni udane i konsekwentne „jedno cięcie”, film posiada również wiele innych atutów, dzięki którym w moich oczach zyskał miano bardzo intrygującego. Tytułowa Victoria to śliczna Hiszpanka mieszkająca od 3 miesięcy w Berlinie. Poznajemy ją w głośnym klubie, gdzie razem z nią możemy przez moment poznać klimat miejsca i pogibać się w rytm elektronicznej muzyki. W zasadzie od początku było to dla mnie największą zaletą tego filmu: wrażenie, że nie jestem jedynie obserwatorką ale także uczestniczką wszystkich dynamicznych wydarzeń. Victoria spotka w klubie trzech chłopaków z którymi postanawia spędzić noc i włóczyć się po nocnym Berlinie. Wspomniane wyżej „jedno cięcie” wyznacza w filmie określony sposób realizacji, bardzo spontaniczny i emocjonalny. Grupka młodych ludzi przenosi się z ulicy na dach jednego z budynków, na którym dziewczyna poznaje bliżej swoich nowych znajomych, dowiadując się między innymi, że jeden z nich posiada kryminalną przeszłość, która zdaje się ciągle deptać mu po piętach. Ta wiadomość, jak można się domyślać okaże się w filmie punktem zwrotnym, który nada kierunek akcji i pozostawi piętno na każdym z bohaterów. Film urzeka naturalnością zarówno gry jak i sytuacji, w której znalazła się tytułowa dziewczyna. Śledząc poczynania owej czwórki zaczynamy przeżywać i denerwować się, dokładnie tak, jak gdybyśmy i my brali czynny udział w wydarzeniach, nie mając czasu na refleksje czy poboczny komentarz. W filmie zupełnie tak jak w życiu okazuje się, że jeden niepozorny krok generuje kolejne, a te z biegiem czasu składają się na drogę od której często nie ma już odwrotu.
Victoria, reż. Sebastian Schipper
rok produkcji: 2014
Kadr z filmu Victoria, 2014 |
Kadr z filmu Victoria, 2014 |