|
Vincent van Gogh, Kwitnący migdałowiec, 1890 |
Kwiecień właśnie się rozpoczął, za miesiąc matury, a wraz z nimi coraz bliżej do poważnych decyzji związanych z wyborem dalszej drogi życiowej i kierunku studiów. W moim przypadku było to 8 lat temu, czyli bardzo dawno, ale mimo wszystko doskonale pamiętam ten moment wyboru, oczekiwania i niepewności. Parę osób zadało mi pytanie, czemu właściwie wybrałam historię sztuki, postanowiłam więc wypisać parę, wydaję mi się, najważniejszych cech, które pozwoliły na traktowanie kierunku nie jako przymus, ale czystą przyjemność.
1. (Nad) wrażliwość na sztukę
Wrażliwość to piękna i trudna cecha, która w przypadku tego kierunku jest bardzo pomocna i sprawia, że wiele rzeczy przychodzi z dużą łatwością. Na licealnej wycieczce do Wiednia pierwszy raz miałam okazję zobaczyć wielkie malarstwo europejskie na żywo. Stałam przed obrazem Rembrandta, a po policzkach płynęły mi łzy. Wszyscy przechodzili obok, a ja stałam jak wryta i gapiłam się w płótno, zdumiona, oniemiała, że jest prawdziwe, doskonałe, piękne. Ciężko opisać mi to uczucie, które pojawia się w trakcie obcowania ze sztuką, ale można to chyba porównać do zakochania i wpatrywania się w oblicze pięknego chłopca. To fantastyczne uczucie, które podziałało jak narkotyk. Od tego momentu chciałam coraz więcej i więcej.
2. Empatia
Umiejętność wczuwania się w sytuację drugiego człowieka bardzo pomaga zrozumieć artystę i jego prace, ułatwia wyciągnąć odpowiednie wnioski, umiejętnie wyłapać szerszy kontekst społeczny, kulturowy, historyczny i każdy inny, które przyczynił się do tego, że dane dzieło wygląda właśnie tak, a nie inaczej. Jest po prostu o wiele prościej, kiedy umiemy wyobrazić sobie, co ktoś mógł czuć i przeżywać.
3. Umiłowanie historii
Historia sztuki to nieustanna podróż w naszą kulturową przeszłość. To miliony albumów, podręczników, skanów, kserówek, które sięgają czasów starożytności i po kolei, krok po kroku odkrywają przed nami świat sztuki, jego rozwój i przemiany. Jedni ziewają na samą myśl o wtajemniczaniu się w średniowieczne obrzędy i ikonografię świętych, drudzy z fascynacją otwierają oczy i dostają gęsiej skórki na widok majestatu gotyckiej katedry. Jest o wiele lepiej, jeśli w przypadku wyboru historii sztuki jest się w tej drugiej grupie.
4. Umiłowanie piękna
Dla estetów te studia to w dużej mierze powód do nieustannych zachwytów. Definicja piękna będzie się zmieniała przez 5 lat studiów niejednokrotnie, jednak za każdym razem, przynajmniej do końca XIX wieku będzie chodziło o to, aby to piękno najlepiej oddać, uchwycić.
5. Dobra pamięć (fotograficzna)
Umiejętność typowo „techniczna”, dzięki której o wiele łatwiej zapamiętać miliony slajdów, obrazów, budynków, planów kościołów i ich fasad, nazwisk i pojęć, które na początku przerażają, a którymi pod koniec studiów każdy historyk sztuki żongluje jak w cyrku.
6. Miłość
Wszystkie wyżej wymienione cechy są bardzo ważne, ale najważniejsza jest, zgodnie ze Świętym Pawłem, miłość. Historia sztuki to bardzo specyficzny kierunek, można by modnie rzec, hipsterski, który będzie naprawdę fascynujący, ale tylko pod warunkiem, że spotka się ze szczerym zamiłowaniem do sztuki i z potrzebą ciągłego obcowania z jej wytworami. Tylko wtedy oglądanie kolejnego albumu, zwiedzanie setnego kościoła, czy dziesiątej ekspozycji w muzeum, wraz ze zmęczeniem przyniesie również radość ducha.
Właśnie tego Wam życzę!
PS W kolejnym wpisie opowiem, jak świat wygląda po 5 latach studiów i jak to, co się nauczyłam można wykorzystać w praktyce.