O karmieniu piersią w sztuce. Maria Lactans i inne matczyne przedstawienia

Aktualizacja z 1 sierpnia 2018 roku:

Kiedy pisałam ten tekst dwa lata temu jeszcze jako niematka, byłam nastawiona do kp bardzo pozytywnie. A teraz? Teraz trzymam na rękach mojego pięknego syna i właśnie w ten sposób daję mu wszystko to, co najlepsze. Swoje mleko. Karmienie jest fajne, wygodne. Nie muszę przygotowywać pokarmu, podgrzewać, biegać z butelkami, wstawać w nocy i krzątać się po kuchni. Nic nie muszę, bo wszystko mam przy sobie. Karmienie jest fajne także z racji bliskości, jaką serwujemy sobie wzajemnie podczas każdego posiłku. Mały się w ten sposób uspokaja, ja wyciszam. Szczęście wielkie, że nie miałam żądnego problemu z karmieniem naturalnym. Jeśli wszystko robi się właściwie to karmienie nie ma prawa boleć, jest przyjemne i, co najważniejsze, w pełni naturalne.


Mimo to mam mały problem z kamieniem dziecka w miejscu publicznym. Nie dlatego, że się wstydzę, ale z powodu problemu z ludzi. Ja ogólnie nie przepadam za tłumem i większymi grupami osób już od dawna, co dopiero teraz, kiedy podczas karmienia potrzebuję spokoju i ciszy. Z resztą nie tylko ja, mały jest obecnie na etapie szalonego zainteresowania wszystkim i ciężko mi go nakarmić np. w galerii handlowej, gdzie muszę rywalizować z milionem bodźców. Wolę uciec do parku na spokojną ławkę, o ile oczywiście mam taką możliwość. W przeciwnym razie karmię wszędzie, bo zaspokojenie głodu dziecka zawsze będzie dla mnie priorytetem. Oczywiście to moje osobiste doświadczenia, moja przygoda. Bez względu na to jak ona wygląda u innych matek jedno jest pewne: wszystkie karmiące kobiety mają prawo wykonywać tę czynność wszędzie tam, gdzie zachodzi taka potrzeba. Bez zbędnych sensacji, wścibskich spojrzeń czy niemiłych komentarzy. To naprawdę nie jest z naszej strony jakaś forma ekshibicjonizmu. Po prostu zależy nam, aby nasze dzieci nie były głodne. I tyle, w tym naprawdę nie ma wielkiej filozofii i tym bardziej nikt nie chce nikogo oburzać. Ba, ja dałabym wszystko, żeby ta czynność nie zwracała niczyjej uwagi. Bo i po co, skoro jeśli jem ja to nikogo to nie dziwi. Dokładnie tak samo powinno być 
z moim dzieckiem.

 

***

Dotknięta falą skrajnych opinii, związanych z zażyłą dyskusją dotyczącą karmienia piersią w miejscu publicznym, pomyślałam sobie, że przecież sztuka zna doskonale mnóstwo takich laktacyjnych przykładów. Napisałam nawet o tym w krótkim poście, który umieściłam na swoim prywatnym profilu. Wynika  z niego, że nawet w średniowieczu karmienie w miejscu publicznym było czymś zupełnie normalnym i naturalnym. Mentalne średniowiecze, tak się czasami mówi, aby uznać coś za bardzo zacofane, prawda? Jak widać, czasami nawet do tego średniowiecza jeszcze nam bardzo daleko. 
 
Hans Memling, Matka Boska Karmiąca, 
Mędrkować ani nie lubię, ani nie chcę, zwłaszcza, że w tym temacie powiedziano już chyba bardzo wiele, o ile nie wszystko. Postanowiłam jednak wykorzystać ten moment „popularności” tematu karmienia piersią, pokazując Wam kilka bardzo interesujących przykładów prosto z bogatego świata malarskiej ikonografii. 
 
Motyw „cycków w sztuce”, zwłaszcza na przykładzie pracy Hansa Memlinga sprawia, że o ile dyskusja na temat tego przedstawienia się pojawia, to dotyczy nie samej czynności, a ulokowania piersi, która w przypadku niderlandzkiego malarza została doczepiona do obojczyka. Moim zdaniem jest to narośl laktacyjna, patrząc jednak na to zupełnie serio, malarz zapewne zignorował poprawność anatomiczną i skupił się na kompozycji, w tym przypadku wpisanej w okrąg. Ciężko inaczej wyjaśnić ten błąd, patrząc na inne prace Memlinga, doskonałe pod niemal każdym kątem. 
 
Psałterz z Amesbury, 13 wiek 
 
Naśladowca Roberta Campina, Dziewica z dzieciątkiem, ok. 1440

 

Jak widać Matka Boża wystawia biust do karmienia już od czasów sztuki średniowiecznej, bo to własnie wtedy dopatrywać się można pierwszych prac o tej macierzyńskiej tematyce.

 
Jan van Eyck, Lucca Madonna, 1436
 
To bardzo ciekawe, jak różne są te przedstawienia – niektóre mniej, niektóre bardziej dyskretne, a piersi małe, większe, bardziej i mniej okrągłe. 
 
Jean Fouquet, Dziewica z dzieciątkiem, ok. 1450
 

 

Patrząc na Madonnę Fouqueta można pokusić się o stwierdzenie, że Matka Boska zaserwowała sobie biust u chirurga plastycznego, bo tylko taki okaz wydaje się być okrągły jak piłeczka. To chyba jeden z bardziej intrygujących dzieł od którego nie mogę oderwać wzroku. Sama  nie wiem, czy obraz pociąga mnie z powodu atrakcyjności przedstawienia, czy też chodzi raczej o tę dziwną bladość Marii, której chłód i pewien dziwny dystans sprawia, że niewiele w tym wizerunku matczynej miłości i boskiego ciepła, z jakim na ogół kojarzone są przedstawienia Matki Boskiej. No i te aniołki, co tu dużo mówić, jakoś mało anielskie…

 
 
Gerard David, Maria Lactans, 1490
 
 
Warsztat Rembrandta, Święta rodzina, ok. 1608
Co ważne, karmienie piersią w ikonografii chrześcijańskiej było bardzo popularne do połowy XVI wieku. Kolejno, postanowienia soboru trydenckiego, mającego miejsce w latach 1545-1563 sprawiły, że powoli zaczęto odchodzić od tego typu wizerunków, traktując nagość w sztuce sakralnej za coraz bardziej niewłaściwą, czyli jednymi słowy, narzucając na tego typu przedstawienia kościelną cenzurę. 
 
Alonso Cano, Cud świętego Bernarda (święta laktacja), 1660
 
Warto w tym miejscu wspomnieć o jednym z ciekawszych i bardziej nietypowych rozwiązań ikonograficznych związanych z karmieniem, jakim jest niewątpliwie „Laktacja św. Berndarda”. Przedstawienie opiera się na wizji świętego Berndarda z Clairvaux, w której Matka Boża karmi go mlekiem wyciskanym prosto z piersi. Gest ten, wg niektórych analiz był symbolem mądrości, która spłynęła na świętego, bądź też był wyrazem macierzyńskiej miłości, jakim obdarzała go Matka Boża, jako matka wszystkich ludzi. Laktacja św. Bernarda przetrwała w sztuce do czasów baroku, później również będąc uznawaną za wyobrażenie niewłaściwe i wycofane z ikonograficznego kanonu. 
 
Stanisław Wyspiański, Macierzyństwo, 1909
 
 
Współczesne przedstawienia karmienia piersią mając więc już jedynie świecki charakter. Urzekają zwłaszcza dzieła Wyspiańskiego, przedstawiające macierzyństwo w sposób piękny, naturalny i zupełnie oczywisty, właśnie tak, jak powinno być traktowane także przez z nas, w naszym naturalnym otoczeniu. 
 
Stanisław Wyspiański, Macierzyństwo, 1902
 

Mogą także Ci się spodobać