Chyba każdy zna ma w swoim bliskim albo dalszym otoczeniu kogoś, kto wyjechał za granicę z dokładnie tego samego powodu: za chlebem, lepszą perspektywą, za szczęściem, którego w naszym kraju czasami jak na lekarstwo. Mój ojciec też wyjeżdżał, zarówno jak byłam mała jak i stosunkowo niedawno. Kiedy myślę o tym z perspektywy czasu, ciesze się bardzo, że jako dziecko nie do końca rozumiałam o co chodzi w tej całej emigracji. Taty nie było, ponieważ pojechał zarabiać – to było dość smutne, ale w gruncie rzeczy proste, w końcu jak zarobi to wróci i wszystko będzie w porządku. Dopiero później, z biegiem lat, zaczęłam rozumieć, że to nie jest tylko zwykły wyjazd, że cena tej rozłąki jest wielka i niesie ze sobą również poważne moralne i psychiczne straty, zwłaszcza u tych, którzy zmuszeni są opuścić bliskich i tułać się po obcych krajach z nadzieją, że wraz z utratą sił nie stracą czegoś jeszcze ważniejszego: ludzkiej godności.
„Cicha noc”, materiały prasowe |
„Cicha noc” Piotra Domalewskiego to film, który mówi o tym wszystkim w bardzo prosty i jednocześnie dosadny sposób. Mamy bowiem Adama (w tej roli świetny Dawid Ogrodnik), który wraca z Holandii na bożonarodzeniowe święta do rodzinnego domu. Ten na wskroś polski obraz wsi, zapyziałej, biednej i zatrzymanej w czasie dla wielu może wydać się przerysowany, ale niestety jest to obraz boleśnie prawdziwy i w wielu przypadkach nadal aktualny. Dla Adama ten powrót nie należy do najprzyjemniejszych, szczególnie, że przypomina kolejny raz o tym podłym i nijakim życiu, gdzie każdy kolejny dzień odbijany jest niczym na kalce i sprowadza się nieustannie do tego samego: aby przetrwać i mieć za co żyć, przynajmniej na tym podstawowym poziomie.
„Cicha noc”, materiały prasowe |
Oglądając film miałam nieodparte wrażenie, że wszyscy mamy śmieszkowego wujka, wrednego szwagra i błyskotliwego dziadka, dla którego świat wydaje się być trochę bardziej znośny po kilku głębszych. Z resztą, nie tylko ten obraz rodziny wydaje się być tutaj bardzo uniwersalny – także perypetie i problemy, z którymi borykają się bohaterowie są przerażająco znajome i bliskie. Wszystkie spory, nierozwiązane konflikty i rodzinne waśnie gasną na moment, a przynajmniej powinny, właśnie w Wigilię, która wydaje się być tym jedynym dniem utopijnej beztroski i szczęśliwości.
„Cicha noc”, materiały prasowe |
„Cicha noc” to film o życiowych wyborach, które naznaczone są piętnem tragizmu. Tutaj nie ma opcji przynoszącej jedynie zysk i satysfakcję – w zasadzie każdy krok niesie ze sobą ryzyko i stratę, czy to w formie zaprzepaszczonych marzeń czy ofiar wśród najbliższych. I chociaż w filmie pojawia się wiele momentów, które szczerze rozbawiają, większość z nich występuje w duecie z poczuciem głębokiego smutku, który narasta wraz z rozwojem fabuły. Te święta nie mają nic wspólnego z klimatem z reklam i filmów familijnych, gdzie bez względu na okoliczności, wszystko w rezultacie obsypane jest szczęściem, niczym złotym brokatem. Tutaj rozbrzmiewa fałsz wygrywanej na skrzypkach kolędy, tu po raz kolejny w czasie świat, niczym balsam ukojenia, rozlewa się wódka, tu bez względu na dzień i okoliczności, można dostać od członka rodziny w pysk.
To zdecydowanie nie są święta, które chcielibyśmy spędzić, ale trudno o ich bardziej prawdziwy obraz. Poza tym, kto wie, czy dla części z nas tegoroczne nie będą wyglądać aż za bardzo podobnie.