Z bliska: 'Ikona’ Władysława Hasiora

W 2015 roku na jednym ze spotkań muzealnych z cyklu „Dzień Wolnej Sztuki”, postanowiłam zaprezentować m.in. dwie prace o tym samym tytule – ikonę łemkowską z motywem Deesis oraz „Ikonę” Władysława Hasiora. Prace zupełnie inne, antagonistyczne wręcz, dlatego liczyłam się z faktem, że to zestawienie może wywołać kontrowersje, a praca Hasiora spotka się po części z niezrozumieniem, uznaniem jej za profanację, zupełnie nieczytelny sposób na przedstawienie artystycznej wizji. 
 

Hasiorowe dzieło dla wielu rzeczywiście mogło i nadal może wydawać się czymś niewłaściwym. Sztuka, która czerpie z ogólnie znanych i kojarzonych motywów religijnych, ale używa ich w celu przekazania zupełnie nowej treści, mocno kontrastującej z oryginalnym znaczeniem, skazana jest poniekąd na krytykę i interpretację odmienną od zamysłu twórcy. Czy jednak owo oburzenie i poczucie urażenia religijnych uczuć (bo i takie głosy pojawiają się w kontekście sztuki Hasiora) było rzeczywiście celem artysty? Czy jest to sztuka zwykłej, taniej kontrowersji, która jedynie na siłę próbuje udowodnić, że kryje w sobie coś więcej niż zwykłe zwrócenie na siebie uwagi?

 

Ty snobie niemiły, a w ryj byś nie chciał?!
(jeden z komentarzy do wystawy Hasiora z 1960 roku)
Władysław Hasior, „Ikona”, 1966, Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu, fot. Piotr Droździk

 

„Ikony” Hasiora osobiście nie traktowałam nigdy jako formy wyśmiewania się z religii i podważania świętości zawartej w klasycznych, uświęconych obrazach. Dostrzegam tu zupełnie inny zamysł, który przyświecał artyście podczas tworzenia tej pracy. Święta, która otrzymała kilka klasycznych atrybutów, takich jak nimb czy wyklejany fragment szaty wraz z Dzieciątkiem na kolanach, posiada twarz niezwykle popularnej aktorki włoskiej Giny Lollobrigidy. To również „ikona”, tyle że popkultury, gwiazda kina lat 50. i 60. XX wieku. Być może, zdaniem Hasiora, częściej niż na świętą ikonę, wzrok współczesnych ludzi skierowany jest na idoli popkultury i to ich traktuje się jako patronów i orędowników w życiu?

 

„Choć straszna, wyrzuca na wierzch zło. Jest zatem ambitna. Skoro ambitna, zasługuje na uznanie”.
(jeden z komentarzy do wystawy Hasiora z 1960 roku)
Prace Hasiora skupiają się na ciemnej stronie ludzkiej egzystencji, są próbą redefinicji zjawisk i pojęć. Liczne nawiązania do religii wynikają przede wszystkim z jego doświadczeń, z podhalańskiego świata w którym się wychował i w którym obrzędowość była czymś oczywistym i stałym w repertuarze życia. Zjawiska te fascynują artystę i analogicznie do nich pragnie wynieść na wyżyny świętości także swoją sztukę, nie tyle w celu wyśmiania źródła tego uświęcenia, ale dla stworzenia nowych, własnych symboli. Za pomocą powszechnie znanych i zakorzenionych w kulturze znaczeń, Hasior stara się ukazać tajemnicę ludzkiej kondycji oraz dąży do ujawnienia prawdy, zanurzając się wgłąb ludzkiej psychiki. 

 


„Używam materiałów, które coś znaczą. Każdy przedmiot ma swój sens, a złożone dają aforyzm. Aforyzm jest bardzo podobny do prawdy, ale nie jest samą prawdą. Działalność artystyczną uważa za prowokację: intelektualną, twórczą”. 


Hasior, jako mistrz skojarzeń i wyobraźni, tworzy rzeźbę, która wymyka się wszelkim definicjom, nie pozwala się zaszufladkować w znane i funkcjonujące powszechnie pojęcia. Jego prace to assemblage, kolaże oraz instalacje w których  klasyczne materiały zastępują zdegradowane fragmenty naszej cywilizacji – odpadki techniczne, śmieci, kawałki wszelkiego rodzaju tworzyw. Używając ich w swoich pracach daje im nowe życie oraz tworzy z nich znaki oparte na indywidualnym słowniku twórczym. „Ikona”, poprzez zastosowanie owych materiałów, łączy dwa skrajne światy, scala w jedno sacrum i profanum, stając się mieszanką kultu i kiczu rodem z odpustowych straganów. Hasior prowadzi w ten sposób  dialog z polską kulturą i przeszłością, w którym poezja nieustannie miesza się w drwiną i ironią. 
 

Mogą także Ci się spodobać