Macierzyństwo na kilku obrazach, czyli parenting na miarę moich możliwości

Stało się. Urodziłam, jestem matką i jeszcze nie wrzuciłam na fejsa fotki noworodka, kupy, ani dziecka w wanience. Mam nadzieję, że tak już zostanie, chociaż mówią, że czasami to dziwne zamroczenie przychodzi nagle i atakuje z nienacka, podobnie jak burze hormonów, które nawiedzają młode matki przecież od ponad 9 miesięcy. O, to się teraz zacznie, stwierdzili znajomi. Przestaniesz pisać o sztuce, a zaczniesz analizować skład kupy, będziesz żyła tylko tym dzieckiem i jedyny wpis, na jaki będziemy mogli liczyć to reklama pieluch Pampers, bo przecież wiadomo, że jak blogerka rodzi dzieci, to taka paczka pieluszek to zdecydowanie byłaby miła rzecz (adres podam na priv). 

 

Swoją drogą, ja już nawet wymyśliłam doskonałą kampanię z tą firmą. Stworzyłabym galerę średnio urodziwych niemowlaków w sztuce, zwłaszcza tych renesansowych, z grymasem na twarzy. Wiecie dlaczego one tak wyglądają, prawda? To oczywiste – nie mają pieluszek na tyłku, tylko… no właśnie, sama nie wiem, jakąś tam bawełnę, ligninę, kawałek szmaty, której bardzo daleko do tetrowej pieluchy. No więc ja bym im „założyła” te pieluszki Pampers i w fotoszopie zrobiła im takie piękne uśmiechy, które świadczyłyby, że w końcu mają miękko, komfortowo i co najważniejsze – sucho. 

 

Andrea Mantegna, „Madonna z dzieciątkiem”, ok. 1480
 

Bardzo możliwe, że mogłabym liczyć na oferty współpracy tego typu,  postanowiłam jednak, że dziecko, choć szalenie istotne, ba, obecnie centrum naszego obróconego o 180 stopni świata, pozostanie w sferze intymności domowej, poza blogiem i bardzo złym światem Internetu. Naprawdę, teraz, od kiedy mam dziecko, myślę milion razy więcej o różnych zagrożeniach i niebezpieczeństwach, które czyhają za każdym rogiem i ta myśl napawa mnie strasznym lękiem i obawą, czy zdołam mojego potomka od tego wszystkiego uchronić. Rozumiem jednak (teraz zwłaszcza) wszystkich tych, którzy decydują się o swoim dziecku mówić i blogować. Ba, sama chętnie to czytam i za wiele miejsc tego typu w sieci jestem szalenie wdzięczna, bo wbrew powszechnej opinii, jakoby parentingi to jedynie zło i zapalenie mózgu, wartościowych blogów poświęconych rodzicielstwu  jest całe mnóstwo.


Zapytacie pewnie –  ale po co ty się w ogóle tutaj z czegokolwiek tłumaczysz. No dobra, tak naprawdę, to ja się po cichu chwalę i uspokajam, także samą siebie. Bo stało się. Urodziłam, zostałam matką i choć całe moje życie właśnie obróciło się do góry nogami, to gdzieś w środku czuję, że w pewnej malutkiej cząstce wszystko będzie po staremu. Przynajmniej tu, na blogu. 

Stanisław Wyspiański, „Macierzyństwo”, 1909

 

El Greco, „Madonna z dzieciątkiem”, 1614
Paul Gauguin, „Macierzyństwo”, 1899
Pablo Picasso, „Macierzyństwo”, 1906
Olga Boznańska, „Macierzyństwo”, 1902

Mogą także Ci się spodobać