Wcale nie planował zostać malarzem
Władysław Ślewiński urodził w 1856 roku w Białyninie, w ziemiańskiej rodzinie z tradycjami. Podobnie jak jego ojciec, pradziadek i dziadek miał odziedziczyć majątek ziemski i zajmować się gospodarką. Na szczęście, jak się później okazało, przyszły malarz nie radził sobie z gospodarstwem i nie czuł powołania do bycia gospodarzem ziemskim. Zgodnie z wolą rodziny, po ukończeniu 18 lat Ślewiński rozpoczął naukę w Szkole Rolniczej w Czernichowie, jednak szybko okazało się, że nie jest to jego bajka. Niestety, wbrew oczekiwaniom rodziny, nie ukończył edukacji.
Uciekł z kraju z powodu długów
Nieumiejętne, lekkomyślne zarządzanie majątkiem doprowadziło Ślewińskiego do poważnych problemów finansowych. Ścigający go Urząd Skarbowy oraz narastająca frustracja związana z narzuceniem na niego obowiązków związanych z gospodarstwem skłoniły go do ucieczki z kraju. Nie pożegnawszy się z rodziną, potajemnie uciekł w 1888 roku do Paryża, gdzie przygarnął go rzeźbiarz Zygmunt Andrychiewicz.
Został artystą późno, w wieku 34 lat
Jeszcze w czasie pobytu w kraju, Ślewiński uczęszczał przez jakiś czas do szkoły rysunkowej Wojciecha Gersona. Po długiej przerwie, do tematu powrócił we Francji, gdzie do sztuki namówił go najprawdopodobniej jego współlokator. Ślewiński, pomimo trudnej sytuacji finansowej (musiał liczyć tylko na siebie i sam zarabiać na życie), zapisał się do dwóch szkół artystycznych. Istotną okazała się dla niego zwłaszcza Akademia Colarossi. Jej założyciel Filippo był w owym czasie wyjątkową personą w świecie paryskiej bohemy, skupiającą wokół siebie najsłynniejszych twórców. Towarzystwo spotykało się cyklicznie, czy to u niego, czy też w słynnej kawiarni przy De la Grande Chaumiere – Chez Madame Charlotte.
W 1888 spotkał słynnego artystę Paula Gauguina
To właśnie w wspomnianej kawiarni najprawdopodobniej doszło w 1888 roku do wyjątkowego spotkania Polaka ze słynnym postimpresjonista, Paulem Gauguinem. Francuz w owym czasie cieszył się w swoim środowisku wielkim szacunkiem i uznaniem, chociaż trzeba przyznać, że jego teorie i metody badawcze budziły niemałe kontrowersje. Gauguina określano mianem dzikusa, który znudzony i zniesmaczony dokonaniami cywilizacji europejskiej, wierzył, że prawdziwa sztuka powinna wypływać jedynie z prymitywizmu, miejsc nietkniętych jeszcze kolonialnymi podbojami. Fascynowały go zwłaszcza polinezyjska przyroda oraz tamtejsze społeczeństwa. Podróżował, odkrywał, malował, zakochiwał się (także w bardzo młodych dziewczynach).
Postanawił przyswajać naukę Gauguina, zwłaszcza jego syntetyzm
Ślewiński, jako początkujący malarz, w monecie gdy poznał Gauguina, nie obrał jeszcze żadnej konkretnej drogi artystycznej. Właśnie dlatego tak silnie przyswajał naukę i ideologię francuza, który stał się jego mentorem oraz pomógł mu zrewolucjonizować swoje dotychczasowe życie. Polak postanowił tworzyć pod wpływem syntetyzmu, można więc powiedzieć, że rzucił się od razu na głęboką wodę, zwłaszcza, że ten kierunek nie był wówczas ani trochę popularny. W latach 80. XIX wieku królował impresjonizm, dlatego jeśli któryś z artystów decydował się na nową syntetyczną drogę, to miał zazwyczaj za sobą inne doświadczenia malarskie. Ślewiński ich nie miał i syntetyzm był dla niego pierwszym kierunkiem.
Wypracował swój własny styl malarski
Głównym założeniem syntezy malarskiej było wyrażenie prawdy, w opozycji do impresjonizmu oraz naturalizmu i dosłownego naśladownictwa. W tym celu redukowano szczegóły, starając się w wniknąć w głąb przedmiotu i przedstawić jego istotę, a nie zewnętrzny wygląd. Odwoływano się do najprostszych środków takich jak uproszczona forma, sugestywne kolory kładzione płaskimi jednobarwnymi plamami, i obwiedzione konturem. Zabiegi te miały oddawać skomplikowany nastrój twórcy oraz wyrażać stan jego ducha w trakcie tworzenia dzieła. Znamienne, że Ślewiński pozostając pod silnym wpływem nauki Gauguina, nie kopiował w pełni jego zamysłów, ale w oparciu o wspólne elementy, stworzył swój własny język plastyczny. Malując płaską plamą barwną i stosując miękki, wyrazisty kontur zachował subtelny modelunek walorowy i płynny dukt pędzla. Prostotę ujęcia łączył umiejętnie z walorem dekoracyjności, a jego łagodna syntetyczność kształtów nie pozbawiała ich wyrazistych i charakterystycznych cech.
Jako jeden z pierwszych spopularyzował martwą naturę w polskim malarstwie
Ślewiński jako jeden z pierwszych z polskich twórców zaczął na szeroką skalę sięgać po martwą naturę czyniąc z niej temat traktowany na równi z innymi. Ówczesna krytyka Polska na widok tych prac mawiała „Jak wiele da się powiedzieć w tych na pozór błahych, codziennych przedmiotach”. Bez względu na to czy malował pejzaż, portret czy właśnie uwieczniał „zwykłe” jabłka na stole – Ślewiński wszystkie tematy traktował na równi i za ich pomocą rozwiązywał swoje malarskie problemy.
Bibliografia:
Władysława Jaworska, „Władysław Ślewiński”, Warszawa 1984