Uwielbiam odkrywać nowych twórców. Świadomość, że jeszcze tak wielu pięknych rzeczy nie znam i nie widziałam, działa na mnie mobilizująco. No bo cóż to za radość, gdy się wie, że widziało się już wszystko, co budzi zachwyt? To wspaniałe, że sztuka nadal ma przede mną tak wiele tajemnic. Dziś za sprawą facebookowej publikacji wyjątkowego człowieka, jakim jest Marek, moim oczom ukazała się cudowna „Chatka rybacka”. Zachwycona, od razu zaczęłam szukać w sieci informacji na temat autora.
Harald Sohlberg (1869-1935) to norweski pejzażysta, który w niezwykły sposób uwieczniał na płótnach rodzime krajobrazy, zwłaszcza imponujące góry Rondane oraz historyczne górnicze miasteczko Røros. Wykształcony artystycznie w Oslo oraz w Weimarze, obrał indywidualną drogę twórczą, bliską symbolizmowi oraz neo-romantycznemu postrzeganiu pejzażu.
Majestat przyrody
Malarz stworzył aż dziesięć wersji prac poświęconych ujęciu „Nocy w górach”. Inspiracją były dla niego wspomniane już góry Rondane, które bardzo często odwiedzał. W 1899 roku, artysta, będąc tam na nartach, przeżył coś na kształt objawienia: onieśmielony majestatem gór, poczuł, że jest nic nieznaczącą maleńką cząstką stanowiącą mikro-ułamek Wszechświata. To przeświadczenie o znikomości ludzkiego życia zainspirowało go do eksplorowania górskiego motywu, który jawił mu się jako ponadczasowy symbol potęgi natury. „Zimowa noc w górach” z 1914 roku, utrzymana w zimnych błękitach uznawana jest za „narodowy pejzaż Norwegii”.
Pejzaże wewnętrzne
Sohlberg to zachwycający przykład artysty, który poprzez obserwację natury wnika w świat rozmaitych wrażeń i emocji. Jego nastrojowe, pełne uroku i tajemnicy obrazy zachwycają, ale też wzbudzają uczucie bliżej nieokreślonego niepokoju. Artysta w swojej twórczości umiejętnie łączy to, co zewnętrzne, ze sferą duchową. Pozorny realizm stanowi pretekst do tworzenia dzieł o metafizycznym charakterze, przywodzące na myśl tzw. „krajobrazy duszy”. Ta „wewnętrzność” uderzyła mnie już przy „Chatce rybackiej” i dostrzegam ją niemal we wszystkich innych dziełach Norwega.
Świeże ślady na śniegu
Co ciekawe, malarz zdecydował się wyeliminować ze swoich obrazów sylwetki ludzkie, chociaż zapowiadał się jako doskonały portrecista. Mimo to w jego pracach odczuwamy obecność i ślad człowieka, obserwujemy domy, ulice, naczynia po niedawno ukończonej kolacji, nagrobki, które w dobitny sposób symbolizują ulotność ludzkiego życia. Jednak to przyroda gra tutaj pierwsze skrzypce i to jej artysta nadał najważniejsze znaczenie.
Przyznaję, że potrzebowałam tego malarza, podobnie jak potrzebuje się czasami jakiejś odskoczni od szarej codzienności, która męczy i przytłacza. Dla mnie poznanie Sohlberga jest jak wyjątkowa podróż w góry, niezwykła, pełna wrażeń wycieczka, która pozwala złapać dystans oraz wziąć głęboki, mroźny oddech.