Czasami nachodzi mnie myśl: po co to wszystko?

Agnieszka Osiecka napisała kiedyś w liście do Jeremiego Przybory, że: Często kocha się „z przerwami”. To znaczy czasem jest tak, że aż brzuch boli i oczy pieką, a czasem jest tak, „że można wytrzymać” i w ogóle myśli się mocno o czym innym. I ja tak mam, zarówno z miłością do drugiej osoby, jak i uczuciem do sztuki. Czasami czuję, że mogę wszystko. Rozpiera mnie duma, że jestem historyczką sztuki, że pracuję w muzeum, że piszę bloga i czytacie go z własnej, nieprzymuszonej woli. Towarzyszy mi wtedy to poczucie, że dzieją się dobre rzeczy i sztuka to wspaniały temat, który warto i który trzeba eksplorować. Ale są też takie dni jak dziś, nie za często, ale są. I wtedy myślę sobie, że to nie ma żadnego znaczenia. Że to wszystko jest bez sensu.

Przyglądałam się niedawno zażyłej dyskusji związanej z mocno branżowym tematem i pomyślałam, że to śmieszne, że ludzie tak się przepychają i próbują dowieść kto i kiedy namalował dane dzieło. Jakie to ma dla mnie znaczenie, stwierdziłam w duchu? Jakie to dla nas wszystkich ma znaczenie, skoro Świat boryka się z poważniejszymi problemami. Tajga syberyjska płonie od tygodni, a ja wylewam puste łzy nad gipsową Maryjką, bo ktoś namalował jej sukienkę na brzydki i niemerytoryczny kolor. Głupie mi się to wszystko wydało i bezwartościowe, próżne nawet. Nawet pisanie tego tekstu wydaje mi się w tym momencie kompletnie bez sensu.

Eward Hopper, „Nude”, 1924, Fair use

Czasami myślę, że jestem jak balon z helem i latam sobie wysoko, a czasem niemal fizycznie czuję jak schodzi ze mnie powietrze. Jak długo nie piszę, to widzę, jak powoli opadam, zmieniam kształt, ulegam powolnej deformacji, marszczę się. Tajga płonie, ale ze mną też nie jest najlepiej, pomyślałam sobie więc, że chyba i jedno i drugie warto potraktować zupełnie serio? Być może powinnam przestać obwiniać się za to, że moje problemy wydają mi się czasami najpoważniejsze.

Dziś pocę się przy tym tekście i słowa nie płyną tak lekko, jak zazwyczaj. Ale pompka drgnęła. Lepiej mi i raźniej, nawet gdy zasiadam dzisiaj do komputera tylko po to, żeby przyznać się, że nie mam siły i zapału. Dopadła mnie niemoc twórcza, a wraz z nią poczucie winy, że kogoś rozczarowuje. Dawno nie było merytorycznego tekstu, nie omówiłam obiecanego tematu, ociągam się z tym i z tamtym. Niespełnione oczekiwania. Pretensje. Roszczenia. Udaje, że się nie przejmuje, ale widzę, czytam te wiadomości, komentarze, zwłaszcza te kryjące się między wierszami. Czytam i biorę to wszystko mniej albo bardziej do siebie. Czuję, że powinnam przeprosić, chociaż wiem, że mam pełne prawo do słabości. Przecieram oczy ze zmęczenia, zaraz zasnę przed monitorem. Musimy wszyscy cierpliwie poczekać, aż balonik z powietrzem znowu uniesie się wesoło do góry.

Cover photo: Edward Hopper, Wnętrze, 1925, Fair use

Mogą także Ci się spodobać