Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Narcyz
Nad sadzawką oprawną w modre rozmaryny
klęczałem, zapatrzony w moją twarz młodzieńczą,
by się w niej doszukać przyczyny,
czemu mnie nie kochają i za co mnie męczą?
Wisława Szymborska
Vermeer
Dopóki ta kobieta z Rijksmuseum
w namalowanej ciszy i skupieniu
mleko z dzbanka do miski
dzień po dniu przelewa,
nie zasługuje Świat
na koniec świata.
Zbigniew Herbert
Tomasz
Tu przyłożono ostrze do ciała
Tu dokładnie
I pchnięto
I jest pamiątka
krzyczy we wszelkich językach ryby
rana
Twarz skupiona
czoło w bruzdach
sine światło poranka
nieochotne i zimnie
Wskazujący palec Tomasza
górniczą lampkę dotyku
prowadzi z góry
ręka Mistrza
a więc dozwolone jest wątpienie
zgoda na pytanie
więc jednak coś warte jest czoło
w zmarszczkach Leonarda
Vinci
Stanisław Grochowiak
Lekcja Anatomii
Panowie człowiek ten
Ozdobny barwą rzeczy
Dostojny niby owoc odjęty delikatnie
Uprzejmie
Poda wam
Świecenie swego wnętrza
Więc wpierw odrzućmy to
Co napęczniało na nim
Niech pan z prawicy
Zechce
Łagodnie zsupłać maskę
Ta maska jest jedwabna
Panowie spojrzą
Śmielej
Za miesiąc dwa lub rok
Stwardniałaby na kamień
Kto z panów ją obmyje
Najlepiej płukać octem
A pocałunki zdjąć
Ligniną
Jałowioną
Panowie siatka krzywd
Obleka nawet stopy
Panowie spojrzą
Śmielej
Grubości pajęczyny
O
Proszę ją nawijać bez trwogi Nie zerwiemy
Odważnie
Pan z prawicy
Niech cofa się stopniowo
Ten zabieg znany panom
Zapewne z prac domowych
Przy wełny nawijaniu
Panowie
Nic ponadto
I pora już spóźniona
Zapada zmierzch
Jest szaro
Za chwilę śnieg upadnie
Wisława Szymborska
Dwie Małpy
Tak wygląda mój wielki maturalny sen:
siedzą w oknie dwie małpy przykute łańcuchem,
za oknem fruwa niebo
i kąpie się morze.
Zdaję z historii ludzi.
Jąkam się i brnę.
Małpa, wpatrzona we mnie, ironicznie słucha,
druga niby to drzemie —
a kiedy po pytaniu nastaje milczenie,
podpowiada mi
cichym brząkaniem łańcucha.
Tadeusz Różewicz
Prawa i obowiązki
Dawniej kiedy nie wiem
dawniej myślałem że mam prawo obowiązek
krzyczeć na oracza
patrz patrz słuchaj przecie
Ikar spada
Ikar tonie syn marzenia
porzuć pług
porzuć ziemię
otwórz oczy
tam Ikar
tonie
albo ten pastuch
tyłem odwrócony do dramatu
skrzydeł słońca lotu
mówiłem ślepcy
Lecz teraz kiedy teraz nie wiem
wiem że oracz winien orać ziemię
pasterz pilnować trzody
przygoda Ikara nie jest ich przygodą
musi się tak skończyć
I nie ma w tym nic
wstrząsającego
że piękny statek płynie dalej
do portu przeznaczenia
Stanisław Grochowiak
Płonąca Żyrafa
Tak
To jest coś
Biedna konstrukcja człowieczego lęku
Żyrafa kopcąca się pomaleńku
Tak
To jest coś
Coś z tamtej ściany z aspiryny i potu
Ta mordka podobna do roztrzaskanego kulomiotu
Tak
To jest coś
Czemu próchniejecie od brody do skroni
Jaki wam ząbek w pustej czaszce dzwoni
Tak
To jest coś
Coś co nas czeka
Użyteczne i groźne
Jak noga
Jak serce
Jak brzuch i pogrzebacz
Ciemna mogiła człowieczego nieba
Tak
To jest coś
O wiersz ja ten piszę
Sobie a osłom
Dwom zreumatyzowanym
Jednemu z bólem zęba
Oni go pojmą
Tak
To jest coś
Bo życie
Znaczy:
Kupować mięso Ćwiartować mięso
Zabijać mięso Uwielbiać mięso
Zapładniać mięso Przeklinać mięso
Nauczać mięso i grzebać mięso
I robić z mięsa I myśleć z mięsem
I w imię mięsa Na przekór mięsu
Dla jutra mięsa Dla zguby mięsa
Szczególnie szczególnie w obronie mięsa
A ono się pali!
Nie trwa
Nie stygnie
Nie przetrwa i w soli
Opada
I gnije
Odpada
I boli
Tak
To jest coś
Marek Grechuta
ŚPIEWAJĄCE OBRAZY
Patrz, już wszyscy poszli!
Hej Vincent
patrz już wszyscy poszli
poszedł już ten pijany Jacques
siądź na chwilę, no chodź odpocznij
nie męcz się w kółko jak możesz tak
w butli jest kolor słowo daję
chodź tutaj i pędzel w nim zamocz
on pachnie dziś prawdziwym rajem
złap to i w oczy prosto w oczy
bzyczy nad szklanką senna pszczoła
ta się mnie jeszcze tutaj czepia
ale się kręci po tych na stołach
do mego winka się przylepia
spróbuj ją taką namalować
mały portrecik tej muzyczki
śpi prawie pędzlem poprowadź i w oczy słodkiej publiczki
ma takie same złote pręgi
i cięta jest tak samo jak ty
na twoje krechy, twoje cięgi
bo też zbiera niewidoczne łzy wiesz co najbardziej lubię w twych obrazkach
to że widać
że stół stoi trochę twardziej
i jeszcze się przy tym kiwa
tobie tak się to wszystko rusza
nawet ten koci łeb podskoczy
to żyje!
to potrafi wzruszać do życia
w oczy, smutne oczy
Skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy
Skąd przychodzimy, kim jesteśmy dokąd idziemy
przecież my wiemy że nie bardzo pasujemy
do takich pytań i do braku odpowiedzi
sąsiedzi słońca, wody, nieba, ziemi sąsiedzi
Tak nas zostawił na kształt znaków zapytania
ten kto przyjechał i nie pytał lecz się kłaniał
tak układamy ręce jak je kiedyś on ułożył
które poznamy, wiele piękna w słońcu dożył
Tu było wiele spraw, tysiące
taka moc, jaka moc? jaka moc?
że przegadamy dzień
nie starczy ani noc
ani dzień ani noc
a jak zamilczeć w słońcu
do księżyca grać i robić to po prostu
na co nas nie stać
Tak uczył nas ten malarz który odkrył nam
jaki nas bawi kształtów, błysków, wielki kram
można wypełnić nimi wiele pustych scen
gdzie nie ma słów i wisi tylko barwny len
Wśród pięknych krzeseł i portretów białych dam
uderza w ścianę mocne serce nasz tam-tam
wstawcie go w ramę w której zimna cisza lśni
niech go zobaczy, tamten, ten ty i ty
Pozwoli przyjrzeć się jak się zachowujemy
skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy
skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy
skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy
Jacek Kaczmarski
Krzyk
Dlaczego wszyscy ludzie mają zimne twarze?
Dlaczego drążą w świetle ciemne korytarze?
Dlaczego ciągle muszę biec nad samym skrajem?
Dlaczego z mego głosu mało tak zostaje?
Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!
A! Zatykam uszy swe!
Smugi w powietrzu i mój bieg
Jak prądy niewidzialnych rzek
Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie!
A! Zatykam uszy swe!
Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie!
Kim jest ten człowiek, który ciągle za mną idzie?
Zamknięte oczy ma i wszystko nimi widzi!
Wiem, że on wie, że ja się strasznie jego boję,
Wiem, że coś mówi, lecz zatkałam uszy swoje!
Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!
A! czy ktoś zrozumie to?
Nie kończy się ten straszny most
I nic się nie tłumaczy wprost
Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno!
A! czy ktoś zrozumie to?
Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno!
Mowicie o mnie, że szalona, że szalona!
Mówicie o mnie, ja to samo krzyczę o nas!
I swoim krzykiem przez powietrze drążę drogę,
Po ktorej wszyscy inni iść w milczeniu mogą…
Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!
A! Ktoś chwyta, woła – stój!
Lecz wiem, że już nadchodzi czas
Gdy będzie musiał każdy z nas
Uznać ten krzyk, ten krzyk, ten krzyk z mych niemych ust
Za swój!!!