Z bliska: „My i wojna” Edwarda Okunia

Wpis powstał we współpracy z MEDICINE Everyday Therapy

 

Firma Medicine wypuściła właśnie nową, bardzo ciekawą kolekcję odzieży, inspirowaną polskim malarstwem. Gdy, przeglądając świetne zdjęcia z sesji, dostrzegłam mój ulubiony obraz Edwarda Okunia, wiedziałam, że to jemu poświęcę wpis na blogu. Dzieło „My i wojna” od lat robi na mnie ogromne wrażenie, w końcu więc przyszedł dobry moment, aby podzielić się z Wami zarówno moim zachwytem, jak i refleksją na temat samego obrazu i tego, co przedstawia.

Edward Okuń (1872-1945) to, w mojej opinii, jeden z ciekawszych polskich symbolistów, któremu bliska była stylistyka secesji. Okuń był malarzem, ale też ilustratorem. Z racji swojego szlacheckiego pochodzenia i komfortowej sytuacji materialnej, mógł w pełni poświęcić się sztuce. Swoją edukację artystyczną rozpoczął już jako nastolatek. Najpierw uczęszczał do Klasy Rysunkowej Wojciecha Gersona w Warszawie, następnie uczył się w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie był pod opieką Izydora Jabłońskiego oraz Jana Matejki. Naukę kontynuował w Monachium, w Paryżu, a także na Węgrzech, gdzie studiował w szkole Simona Hollósy. Od 1898 roku, przez ponad 20 lat malarz mieszkał we Włoszech. Właśnie tam, w 1917 roku rozpoczął pracę nad obrazem „My i wojna” (88 x 111 cm). Już w 1920 roku obraz, wówczas jeszcze niedokończony, ujrzał światło dzienne na wystawie w warszawskiej Zachęcie. Funkcjonował tam pod tytułem „Wojna i sztuka”. Okuń ukończył dzieło w 1923 roku.

 

Edward Okuń, „My i wojna”, 1917-1923, detal, Muzeum Narodowe w Warszawie

My i wojna

W centrum kompozycji Edward Okuń namalował swój ostatni autoportret z żoną. Artysta jest odziany w czarny, długi płaszcz, którym okrywa kroczącą obok niego małżonkę Zofię. Kobieta zerka na niego wymownie, on jednak skupiony jest na trzymanym w rękach bukiecie z białych kwiatów. Ich płatki w górnej części zabarwione są na krwawy kolor. Kwiaty przykuwają również uwagę starej, siwej, bezzębnej wiedźmy, która zgarbiona, kroczy tuż obok. Kobieta zdaje się całą swoją sylwetką osaczać parę i próbuje wedrzeć się pod poły płaszcza. Jej bose stopy bardzo mocno kontrastują z elegancją wypastowanych, błyszczących się butów. Wiedźma jest najprawdopodobniej personifikacją głodu albo wojny i zdaje się nie opuszczać ich nawet na krok.

Zestawienie witalności ze starością oraz zastosowanie dekoracyjnego tła przywodzi na myśl m.in. słynny obraz Gustava Klimta z 1905 roku zatytułowany „Trzy okresy życia kobiety„. Skojarzenie z secesją jest w przypadku Okunia jak najbardziej zasadne, zwłaszcza, że artysta wykorzystał w pracy popularny motyw ornamentu-symbolu, obecny w sztuce Art Nouveau.

 

Edward Okuń, „My i wojna”, 1917-1923, detal, Muzeum Narodowe w Warszawie

Dekoracja, w której czyha zło

Poczucie grozy potęguje płaskie, ornamentalne tło, które zajmuje całą powierzchnię obrazu. Dynamiczna kompozycja złożona z secesyjnych, wijących się linii robi imponujące wrażenie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tło ma czysto dekoracyjny charakter, jednak po dłuższej obserwacji dostrzeżemy, że tworzą je turkusowo-szafirowe, splecione węże o wyszczerzonych kłach, które wzajemnie się kąsają. Fantastyczne gady otrzymały na obrazie skrzydła ćmy, kojarzonej ze śmiercią. Okuń posłużył się tutaj zabiegiem stosowanym w malarstwie symbolistycznym, który polega na deformacji proporcji pomiędzy człowiekiem, a pozostałymi elementami kompozycji. Sylwetki zwierząt zostały przez niego wyolbrzymione, co podkreśla ich wyrazistość oraz potęguje wrażenie grozy. Skomplikowany układ tła został zakomponowany w myśl horror vacui (łac. lęk przed pustką). Zabieg ten odbiera wrażenie głębi i przestrzeni w obrazie, a bohaterom płótna zdaje się odcinać drogę ucieczki.

 

Edward Okuń, „My i wojna”, 1917-1923, detal, Muzeum Narodowe w Warszawie

 

Niepokój bezterminowy 

Obraz „My i wojna” wyraża niepokój artysty wobec ówczesnych konfliktów i napięć politycznych.  Okuń się boi. O swoją żonę, o kraj. Czy poły czarnego płaszcza zdołają uchronić ich miłość? Czy delikatne, ścięte lilie, będące symbolem ulotności, ale i odrodzenia, uda się uchronić przed złem? Wymowa obrazu jest niezwykle uniwersalna i doskonale oddaje także lęki współczesnych ludzi. Zło zmienia swoją postać i przybiera różne kształty, ale zdaje się czyhać nieustannie, bez względu na rok i epokę. Grunt, to przejść przez to razem i odnaleźć schronienie. Oby każda i każdy z nas miał koło siebie taki płaszcz, pod którym można się bezpiecznie schronić.

 

 ***

Cieszy mnie fakt, że firma Medicine sięgnęła po inspiracje do klasyków polskiego malarstwa. Moją faworytką z kolekcji jest koszula z omówionym powyżej obrazem Okunia, ale bez trudu wśród propozycji firmy znajduję także inne ciekawe stylizacje. Lista wybitnych nazwisk jest długa: Matejko, Podkowiński, Chełmoński, Malczewski, Witkacy, Makowski, Chwistek i wielu, wielu innych. Myślę, że każdy z Was znajdzie w tej kolekcji  coś dla siebie.  Poniżej jej namiastka w obiektywie niezwykle utalentowanego Wiktora Franko. Zdjęcia są naprawdę świetnie!

 

 

Mogą także Ci się spodobać