Na wystawie rzeźb Jerzego Fobera spotkałam się z wyjątkowym człowiekiem. Spotkanie było intensywne, wzruszające wręcz, co jest o tyle zaskakujące, że w Galerii Sztuki Współczesnej Sokół jeszcze nigdy takiego nie doświadczyłam. Nie chodzi mi o człowieka z krwi i kości, choć trzeba przyznać, że na otwarciu wystawy pojawiły się tłumy. Mam raczej na myśli człowieka stworzonego przez Fobera, który, mimo że wykreowany z drewna, wydał mi się spośród wszystkich obecnych w galerii w pewnym sensie najbardziej bliski.
„Uczeń umiłowany „, 2016, fot. Piotr Droździk |
Bardzo często gdy przychodzę do różnych galerii aby stanąć oko w oko ze sztuką, nasuwa mi się pytanie: po co? Po co to robię, czego oczekuję przy tego typu spotkaniach, co sprawia, że dana wystawa jest dla mnie udana? I choć czasami zdarza mi się poszukiwać odpowiedzi na te rozterki przemierzając galeryjne czy muzealne sale, w przypadku Fobera odpowiedź padła w zasadzie już od samego progu: dla spotkania z sacrum.
„Rzeźba dokończona”, 2004, fot. Piotr Droździk |
O ile rzeczywistość, zwłaszcza ta przyziemna, wdziera się każdego dnia do mojego życia drzwiami i oknami, o tyle potrzeba odczuwania „czegoś więcej” zawsze pozostaje w deficycie. Nie jest mi łatwo w swoich poszukiwaniach zachwycić nie tylko ciało, ale też ducha, ale nieustannie szukam, odkrywam, często się rozczarowuje i na szczęście równie często zachwycam.
„Szymon Słupnik”, 2008 |
Właśnie tak zachwyciłam się Foberem i jego człowiekiem, wyrzeźbionym w drewnie w sposób naprawdę mistrzowski. Dawno nie widziałam prac drewnianych tak pięknych zarówno formalnie, jak i duchowo. Przeżyłam istny zachwyt nad materią, nad estetyką wykonania i wielkim szacunkiem dla materiału. Rzeźby Fobera wyrażają klasyczne piękno będąc jednocześnie pracami o niezwykle współczesnym i aktualnym wyrazie. Inspirowane zwłaszcza tematyką pasyjną, funkcjonują swobodnie na dwóch płaszczyznach – religijnej i ludzkiej, rozumianej dosłownie oraz postrzeganej w szerszym, społecznym kontekście, zadając wciąż aktualne pytanie o kondycję ludzkiego życia.
„Podniesienie”, 1991 |
Odpowiedzi pada wiele, a każda z nich ma wymiar osobisty, indywidualny, intymny. Fober wprowadza widza do wzniosłego i wrażliwego świata, w żaden sposób nie narzucając przy tym określonej ścieżki czy tłumaczenia z języka „rzeźbiarskiego” na nasze. To niezwykłe, że ta rzeczywistość artysty, osobista i szczera, okazuje się posiadać wymiar uniwersalny, otwarty i czytelny w zasadzie dla każdego.
fot. Witold Kubicha |
Cenię sobie bardzo mocno to uczucie pewnej świętości oraz łagodności prac, która skłania do niewymuszonej i głębokiej refleksji nad życiem, przemijaniem i tym, co dalej. Życzę sobie oraz sądeckiej Galerii Sokół właśnie takich wystaw, łączących najwyższą wartość artystyczną z umiejętnością poruszania i oferowania w sztuce „czegoś więcej”. Tym razem chylę czoła, bo naprawdę się udało.
Ja, fot. Witold Kubicha |
„Lekcja anatomii”, 1997, fot. Witold Kubicha |
„Fober. Rzeźba. Do źródła”
Galeria Sztuki Współczesnej Sokół w Nowym Sączu
3 marca – 17 kwietnia