Pocztówka pierwsza. Ośrodek Wypoczynkowy Lido
Ósma rano w sobotę. Specyficzny zapach turystycznego domku wywołał we mnie falę dziecięcego wspomnienia. Podobnie pachniało na strychu u moich ryterskich sąsiadek, gdzie jako małe dziewczynki przesiadywałyśmy godzinami. Odsłoniłam rolety i z zaciekawieniem wyjrzałam za okno. Poprzedniego wieczoru zameldowałam się tu bardzo późno i dopiero rankiem mogłam zobaczyć ośrodek w całej okazałości. W pośpiechu wyszłam na zewnątrz, wzięłam aparat i zaczęłam przechadzać się pomiędzy domkami. Okazało się, że są lata 80. XX wieku i na dobrą sprawę w ogóle się jeszcze nie urodziłam. Niezwykły wehikuł czasu, którego trochę się spodziewałam, ale który i tak przeszedł moje oczekiwania. Tego ranka towarzyszył mi zachwyt zmieszany z subtelnym smutkiem łaskoczącym od środka – to najbardziej popularny duet moich odczuć, jeśli chodzi o sentymentalne wycieczki w świat PRL-u. Ośrodek leży tuż nad jeziorem, dlatego widok tafli wody dodatkowo spotęgował wzbierającą we mnie falę melancholii. Usiadłam na krótkim podeście i pomyślałam, że to byłby całkiem dobry moment, żeby się trochę powzruszać.
Pocztówka druga. Pałac Myśliwski Radziwiłłów
Karl Friedrich Schinkel wybudował drewniany pałac w latach 1822-1824. Dotychczas znałam go jedynie z fotografii. Chopin odwiedzał to miejsce wielokrotnie w latach 1826-1829. Ja przybyłam tam niemal 200 lat później. We wnętrzu nie było jeszcze nikogo, tylko ja, miła pani, u której kupiłam kawę i sączący się z głośników nokturn Chopina. Usiadłam w fotelu i łzy momentalnie napłynęły mi do oczu. To był naprawdę dobry moment, żeby sobie trochę popłakać. Wydawałoby się, że to zasługa naszego kompozytora, ale tego typu wzruszenia rodzą się na ogół pod wpływem wielu czynników – muzyki, światła, architektury, natury wokoło. Lubię, gdy piękno trochę mną emocjonalnie poniewiera.
Pocztówka trzecia. Operis.Artis
Po raz pierwszy Marcin Biegański zaprosił mnie do Antonina dwa lata temu. Ich galeria sztuki dopiero raczkowała i chociaż byłam ciekawa co wyniknie z tych działań, nie miałam ochoty na wycieczkę w nieznane. Nie wiem co się przez te dwa lata zmieniło. Może nic, a może wszystko? W efekcie dałam się w końcu namówić na współpracę: objęłam w maju patronat medialny nad pierwszą edycją salonu wiosennego i przyjęłam zaproszenie do bycia jurorką w organizowanym konkursie prac. Przy okazji nie opuszczało mnie przeczucie, że to, co dzieje się w Antoninie jest mi z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu bardzo bliskie. Intuicja mnie nie zawiodła. Poznałam wyjątkowych ludzi i poczułam się częścią czegoś ważnego. To nie zdarza się często, tak samo jak nieczęsto mam okazję złapać z nowo poznanymi osobami tak dobry i swobodny kontakt. Cenię to sobie bardzo mocno i dziękuje za zaproszenie.
Galeria Operis.Artis w Antoninie to miejsce prowadzone przez Marcina Biegańskiego i Pawła Marciszewskiego. Panowie, chylę przed Wami czoła, ponieważ wykonujecie tytaniczną pracę na rzecz sztuki, pracę, która bardzo często bywa trudna, niewdzięczna, pożerająca czas i nie zawsze przynosi materialne korzyści. Wasza postawa mnie motywuje i daje nadzieję. Przy okazji gratuluję artystkom i artystom, którzy zostali nagrodzeni podczas salonu wiosennego. Grand Prix trafiło do Małgorzaty Wójcik, natomiast wyróżnienia otrzymały prace: Doroty Brody Maciejewskiej, Anety Szoltis-Menciny i Pawła Armaty. To była wielka przyjemność znaleźć się w składzie tak wyśmienitego jury i być częścią tego wydarzenia – jestem pewna, że nie był to ostatni raz.