materiał sponsorowany
Mecenasem Muzeum Narodowego w Kielcach oraz artykułu jest PGE Polska Grupa Energetyczna
Przyznaję, że gdy tylko dowiedziałam się o wystawie „Polski mężczyzna 1910-2010” w Muzeum Narodowym w Kielcach bardzo chciałam ją zobaczyć. Jakie prace zaprezentowano? W jaki sposób zdecydowanie się opowiedzieć o zmieniającym się etosie męskości? Niedawno odwiedziłam więc muzeum i, o ile estetyczne wybory kuratorskie w zdecydowanej większości uważam za ciekawe, o tyle samo podejście do tematu w dużej mierze mnie rozczarowało.
Lata 1910-2010 (a więc ramy czasowe wystawy) to okres w którym męskość, chyba jak nigdy wcześniej, ulegała – i nadal ulega – silnym, społecznym i kulturowym przemianom. Biorąc pod uwagę, że Muzeum sięgnęło po zagadnienie żywe, nieustannie redefiniowane, miałam nadzieję, że wystawa w świeży, nowoczesny sposób zarysuje te przemiany i za pomocą dzieł sztuki, nakreśli ich kontekst oraz zwróci uwagę na najważniejsze akcenty.
W kilku salach (Muzeum ma fajną przestrzeń wystawienniczą) zobaczymy ponad 140 malarskich oraz rzeźbiarskich dzieł sztuki, zaprezentowanych w chronologicznym układzie. Spotkamy tu wojskowych (chociaż doświadczenie obu wojen jest ledwo zarysowane) spotkamy mężczyzn z okresu dwudziestolecia międzywojennego, a więc m.in. malarzy, pisarzy, polityków, przedsiębiorców, muzyków, intelektualistów, chłopów (zaznaczonych raczej marginalnie) spotkamy w końcu silną (może za bardzo?) reprezentację socrealistycznych pracowników fizycznych oraz grupę mężczyzn współczesnych (prace malowane od lat 70. XX wieku), w końcu pozwalających sobie na nostalgię, zadumę czy egzystencjalną niepewność (niestety tylko w heteronormatywnym ujęciu).
Muszę przyznać, że sporo tych obrazów szczerze mnie zachwyciło, na dodatek wiele z nich widziałam po raz pierwszy, ponieważ na co dzień znajdują się w magazynach – to ogromny atut tej wystawy, że bazuje właśnie na mniej znanych dziełach z kolekcji własnej oraz wypożyczonych z aż 13 polskich muzeów.
Czego więc na wystawie zabrakło? W mojej ocenie zwłaszcza klarownej koncepcji, która za pomocą konsekwentnie obranego klucza (może tematycznego, może problemowego, grupującego różne zjawiska) pozwoliłaby na głębsze przyjrzenie się wielowymiarowości tytułowego polskiego mężczyzny, szczególnie po II wojnie światowej. Jeszcze się chyba nie zdarzyło, żeby wyważona, dyskretna narracja mogła zaszkodzić wystawie, szczególnie, jeśli porusza tak złożony temat. Komentarza kuratorskiego brakuje nawet na starcie – osoby zwiedzające, poza tytułem wystawy, nie dostają żadnych informacji o założeniach i celach stworzenia właśnie takiej prezentacji.
Niestety, z pomocą nie przychodzi także katalog prac – najciekawsze (i jedyne) refleksje na temat męskości we współczesnym świecie pojawiają się w krótkim wstępie nakreślonym przez Dyrektora Muzeum, a przecież spodziewalibyśmy się wewnątrz kilku ciekawych artykułów mierzących się z tematem zarówno od artystycznej, jak i socjologicznej strony.
Pomimo, że wystawa nie jest tym, czym sądziłam, że będzie, uważam, że naprawdę warto ją zobaczyć – po pierwsze, żeby samemu skonfrontować się z tematem i być może się ze mną nie zgodzić, po drugie – i chyba najważniejsze – żeby zobaczyć naprawdę wiele ciekawych, czasami wręcz zachwycających prac. Na widok dwóch wspaniałych obrazów Łukasza Korolkiewicza westchnęłam naprawdę bardzo głośno, a zaręczam, że powodów do estetycznych westchnień jest na wystawie dużo więcej.
Wystawę można oglądać w Dawnym Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach do 15 października 2023 roku (Przy okazji chciałabym pozdrowić Panie, które sprzedają w Muzeum bilety. Są wspaniałe – ciepłe, uśmiechnięte i miłe dla każdej zwiedzającej osoby).
Więcej informacji znajdziecie na stronie Muzeum